Spoglądałaś
znudzonym wzrokiem na czarne wskazówki zegara, które leniwie poruszały się po
tarczy. Odliczałaś ostatnie sekundy, modląc się w duchu, aby ta lekcja już się
skończyła. Był to twój znienawidzony przedmiot z najnudniejszym nauczycielem w
całej szkole. Kątem oka spojrzałaś w stronę Lee Ho-wo - twojego przyjaciela,
który pisał coś na kartce. Wątpiłaś w to, że chłopak skrupulatnie prowadzi
notatki. Ba, on totalnie olewał to, co nauczyciele mieli mu do przekazania.
Upragniony
dzwonek zabrzmiał, a w klasie powstał głośny szmer. Była to już ostatnia lekcja
i każdy spieszył się do domu. Również szybko spakowałaś się i wyszłaś z klasy,
rozglądając się za Hoyą. Jednak nigdzie go nie dostrzegłaś. Zawsze razem wracaliście
ze szkoły, więc trochę zdziwiłaś się. Może czeka na dziedzińcu, pomyślałaś.
Skierowałaś się w stronę wyjścia, ale tam również go nie dostrzegłaś. Postanowiłaś
chwilę poczekać, może się pojawi?
Dziedziniec
był już opustoszały. Ty nadal siedziałaś, czekając na chłopaka, ale po nim nie
było śladu. Spytałaś kilka osób z klasy, czy przypadkiem go nie widziały, ale
oni zaprzeczyli. Wyjęłaś telefon, postanowiłaś zadzwonić do niego. To było bardzo
dziwne i niepodobne do chłopaka, aby nic nie mówiąc, poszedł sobie. Zawsze ci
mówił jeśli coś mu wypadło i nie mógł z tobą wracać...
Pierwszy sygnał,
drugi, trzeci...
Brak odpowiedzi.
Zrezygnowana wstałaś
i otrzepałaś spódniczkę. Może mu coś wypadło... Trochę byłaś zawiedziona i
smutna z tego powodu. Ogólnie, Hoya ostatnim czasem zachowywał się dziwnie,
ciągle nie miał czasu i coraz rzadziej chodził do szkoły. Martwiłaś się o
niego.
Przechodząc
obok jego domu, zerknęłaś na okno, gdzie miał pokój. Wyjęłaś telefon i jeszcze
raz wykręciłaś numer do chłopaka. Może teraz odbierze? Ale i tym razem się pomyliłaś,
nadal było brak sygnału.
I tak było przez cały
dzień. Telefon twojego przyjaciela nie odpowiadał.
- Dlaczego nie odbierałeś mojego telefonu?! - naskoczyłaś na
Hoye, od razu gdy zauważyłaś go w klasie.
Hoya zdjął słuchawki
z uszu i westchnął.
- Przepraszam, _____, ale wczoraj byłem bardzo zajęty.
- Czym?
Hoya nie
odpowiedział. Usiadł na swoim miejscu i rozpakował się. Podeszłaś do niego,
opierając dłonie o blat stolika i pochyliłaś się nam nim.
- Możesz mi łaskawie odpowiedzieć?
Chłopak spojrzał na
ciebie gniewnie.
- A kim ty jesteś, abym miał ci się ze wszystkiego spowiadać?!
- warknął, zakładając ponownie słuchawki na uszy. Odwrócił od ciebie wzrok, a
ty wiedziałaś, że przesadziłaś.
Spojrzałaś na niego
ostatni raz i usiadłaś na swoim miejscu. Było ci cholernie smutno. Ty się tylko
o niego martwiłaś...
Czułaś, że oddalacie się od siebie.
Hoya miał coraz więcej tajemnic z którymi nie chciał się dzielić, a kiedyś
mówił ci o wszystkim. Może miał dziewczynę...? Tę myśl od razu odrzuciłaś. Nie
potrafiłaś nawet sobie wyobrazić swojego przyjaciela z inną dziewczyną niż ty. Hoya
ci cię podobał, nawet więcej niż podobał...
Spojrzałaś w jego
stronę. Będziesz musiała go przeprosić, zaraz po tym, gdy lekcja dobiegnie
końca. Siedziałaś jak na szpilkach, czekając tylko, aby móc porozmawiać na
spokojnie z przyjacielem.
Na
przerwie, Hoya gdzieś zniknął. Nawet nie zdążyłaś za nim krzyknąć, a jego już
nie było w klasie.
- Nie wiecie może, gdzie poszedł Hoya? - spytałaś jego
najlepszych kolegów z którymi trzymał się od początku liceum.
- Nie, ale ostatnio dziwnie się zachowuje - odparł jeden z
nich.
Zmarszczyłaś brwi. A
więc ty nie jedna to zauważyłaś.
- Może coś o tym wiesz? - spojrzałaś pytająco na wysokiego
bruneta.
- No wiesz, ty lepiej powinnaś znać jego humorki - zaśmiał
się, spoglądając na ciebie znacząco.
Mimowolnie
zarumieniłaś się. Jednak nie skomentowałaś tego w żaden sposób, tylko wyszłaś z
klasy.
Uważnie
rozglądałaś się za znajomą sylwetką. Teraz, wśród wszystkich tych uczniów było
jeszcze trudniej, ale postanowiłaś spróbować. Zaczęłaś od dziedzińca, następnie
przeszłaś cały parter, piętro... Nic.
Zrezygnowana wróciłaś
do klasy, ale chłopaka nadal nie było. Usiadłaś na swoim miejscu i ze smutkiem
spojrzałaś na ławkę przyjaciela.
Na lekcjach również
się nie pojawił. Naprawdę, coraz bardziej zaczęłaś się martwić. Przez to
wszystko zaczął cię boleć brzuch, ale próbowałaś ignorować ten fakt. Ciągle
spoglądałaś na puste miejsce, które zazwyczaj zajmował Hoya.
- Co się z tobą dzieje?
Do: Hoya
Od: _____
Gdzie jesteś?
Z
niecierpliwością czekałaś na odpowiedź. Nerwowo ściskałaś telefon pod ławką,
oczekując wibracji, które przyszły po kilku minutach.
Od: Hoya
Do: _____
Proszę,
nie martw się o mnie.
Spojrzałaś
zdziwiona na tę wiadomość. Co to miało znaczyć? Jak masz się o niego nie
martwić, jeśli wyskakuje z czymś takim?! Teraz jeszcze bardziej odczuwałaś ból
brzucha. Do głowy przychodziły ci najczarniejsze scenariusze. A co, jeśli Hoya
wplątał się w jakieś czarne interesy? Widziałaś tego typu rzeczy w filmach.
Zaraz po
skończonych zajęciach, udałaś się do wszystkich miejsc w których mógł być twój
przyjaciel. Zaczęłaś od centrum handlowego, następnie sprawdziłaś jego ulubione
knajpki, ale po chłopaku nie było śladu. Sala ćwiczeń, gdzie chłopak ćwiczył,
była zajęta przez inną grupę.
- Gdzie mógłbyś jeszcze pójść? - pytałaś samej siebie,
siedząc na ławce w parku.
Naprawdę nie miałaś
już pomysłu. Telefon również milczał. Nie chciałaś być nachalna, ale to było
silniejsze od ciebie.
Nagle usłyszałaś
znaną melodię dobiegającą z twojego telefonu. Szybko wyjęłaś komórkę i
spojrzałaś na wyświetlacz.
- Hoya?!
Odebrałaś.
- Możemy się spotkać?
- usłyszałaś jego cichy głos w słuchawce.
- Tak, gdzie i o której?
- Teraz, jestem na
starej stacji, wiesz gdzie - odparł i rozłączył się.
Twoje serce biło o
wiele szybciej. Ścisnęłaś telefon w dłoni i pobiegłaś w stronę wyznaczoną przez
chłopaka. Stara stacja... jak mogłaś nie sprawdzić tego miejsca? Chłopak zawsze
tam przebywał, aby rozmyślać i udoskonalać swoje umiejętności. To było wasze
miejsce do którego chodziliście już jako dzieci.
Będąc już
blisko, widziałaś wiekowe budynki. Lokalni ludzie nie chcieli zburzyć tego
miejsca, więc go pozostawiono. Teraz zdałaś sobie sprawę, że dawno tu nie
byłaś. Może będzie ze dwa, trzy lata...
Weszłaś na
drewniany podest, który zatrzeszczał pod twoimi stopami. Zauważyłaś chłopaka,
jak siedział na starej ławce. Słysząc, że nie jest już sam, spojrzał w twoją
stronę. Uśmiechnął się delikatnie, a ty odwzajemniłaś uśmiech. Poczułaś ogromną
ulgę, wiedząc że z Hoyą wszystko w porządku. Jednak uczucie niepewności, co do
jego dziwnego zachowania, nie znikał.
- Chciałbym cię przeprosić za rano, nie powinienem tak się
zachować - zaczął, a ty pokiwałaś przecząco głową.
- To ja na ciebie naskoczyłam.
- Więc jednak twoja wina - oznajmił po chwili, uśmiechając
się figlarnie.
Oburzona, uderzyłaś
go lekko w ramię. Następnie roześmialiście się, ale trwało to tylko chwilę -
Hoya znów stał się poważny.
- Hoya, co się dzieje? - spytałaś, widząc jak chłopaka coś
dręczy.
Chłopak zacisnął
dłonie w pięści, spoglądając w przestrzeń.
- Długo się nad tym zastanawiałem...
Momentalnie
wstrzymałaś oddech, a serce przyspieszyło rytm bicia. Nie potrafiłaś wyjaśnić,
dlaczego tak się stało. Do głowy przyszła ci jedna myśl: Chce wyznać ci swoje
uczucia. Wiele widziałaś filmów, jak
mężczyźni wyznawali swoje uczucia kobiecie, zaczynając w ten sposób. Coś musiało być na rzeczy, że tak
robili. Hoya nie mógł być wyjątkiem.
- Chcę rzucić szkołę
- Ja cie...
Momentalnie rozwarłaś
szeroko oczy, kiedy dotarło do ciebie sens jego słów. Spojrzałaś na Hoyę z
niedowierzeniem.
- Jak? Co? Gdzie? Dlaczego? Hoya!
Nie zastanawiałaś się
już teraz nad swoimi fantazjami o chłopaku. Nie było to ważne, chociaż poczułaś
lekkie rozczarowanie. Jednak ważniejsze teraz były słowa twojego przyjaciela...
- Chyba sobie żartujesz! Nie możesz, od tak rzucić szkoły! -
krzyczałaś na niego.
Hoya wstał
gwałtownie, przystępując kilka kroków do przodu.
- I ty jesteś przeciwko mnie? - usłyszałaś jego cichy szept,
pełen rozczarowania i smutku.
- To nie tak, tylko że... to bardzo poważna decyzja.
- Wiem o tym, ale zadecydowałem już i nie zamierzam zmienić
zdania.
Westchnęłaś cicho,
wiedząc już, że chłopak nie zmieni swojego postanowienia. Zawsze robił co
chciał, nie zważając na zdanie innych.
- Czy twoi rodzice już o tym wiedzą?
Spytałaś o to,
wiedząc jakim człowiekiem jest jego ojciec. Hoya zacisnął mocniej pięści,
domyślałaś się odpowiedzi.
- Tylko mama, ojcu wolę nic nie mówić.
- A możesz mi powiedzieć przynajmniej powód?
Hoya spojrzał na
ciebie, jakby dostał w policzek z niewiadomego powodu. Widząc jego wzrok,
speszyłaś się. Czy coś ci umknęło? Nie, przecież zawsze z uwagą słuchałaś
chłopaka. Ale najwidoczniej musiałaś czegoś niedosłyszeć lub ...
- Zapomniałaś...
Hoya ponownie usiadł obok ciebie.
- Dawno temu, rozmawialiśmy o
swoich marzeniach, planach na przyszłość.
Te słowa uświadomiły cię, przypomniałaś sobie
to wydarzenie.
- Chciałaś zostać sławną modelką -
zaśmiał się na wspomnienie, a ty przygryzłaś wargi zawstydzona, że zapomniałaś
o tym.
Również przypomniałaś sobie marzenie
przyjaciela. Chciał stać się gwiazdą, chciał tańczyć i śpiewać na scenie.
- Hoya, byliśmy dziećmi -
wyszeptałaś po chwili, a ty znów zobaczyłaś rozczarowanie i smutek w jego
oczach. - Nie sądziłam, że ty nadal...
Poczułaś jak twoje policzki płoną ze wstydu. I
ty miałaś czelność go kochać, jeśli nawet nie pamiętałaś o jego marzeniu?!
Uważałaś to za coś irracjonalnego, tak jak twoje zostanie modelką. Oczywiście,
wiedziałaś że Hoya ma talent do śpiewania i znakomicie tańczy, ale zawsze
myślałaś, że chce się zająć sprawami urzędowymi, typu praca w ubezpieczeniach.
- Byłem ostatnio na przesłuchaniu,
przyjęli mnie - oznajmił.
- To gratuluje!
- No nie wiem, jeśli nie będę miał
poparcia z twojej strony, to nie widzę w tym sensu - powiedział, spoglądając
nonszalancko na swoje paznokcie.
Spojrzałaś zszokowana na chłopaka. Co to miało
znaczyć? Dlaczego mówi ci takie rzeczy? To tak dwuznacznie zabrzmiało...
- Hoya - wyszeptałaś, a on
automatycznie, spojrzał na ciebie. - A kto powiedział, że nie będziesz miał u
mnie poparcia?!
- Sprzeciwiłaś się temu, że chcę
rzucić szkołę.
- Bo nie miałam pojęcia, o co ci
chodziło! Chociaż nadal uważam, że to zły pomysł.
- A więc nadal uważasz, że nie
powinienem zostać trainee...
- Tego nie powiedziałam! Tylko
myślę, że mógłbyś trenować i nadal uczyć się.
Chłopak spojrzał na ciebie wzrokiem typu
"Are you f*cking kidding me?".
- Nie dałbym rady, a chcę być najlepszy
i mieć pewność, że szybko dostanę się na scenę. Szkoła niestety z tym koliduje.
Westchnęłaś cicho i spojrzałaś na Hoyę z
uśmiechem. Mogłaś to zrozumieć, chłopak zawsze szukał przeróżnych sposobów, aby
uniknąć lekcji i poświęcić czas, temu co kochał.
- Będę z tobą, będę cię wspierać
najmocniej ze wszystkich - oznajmiłaś, chwytając dłoń chłopaka.
Hoya spojrzał na ciebie z uśmiechem, w jego
oczach pojawiła się dziwna iskierka. Po chwili szybkim ruchem, pochylił się i
złożył na twoich ustach pocałunek.
Zszokowana, rozszerzyłaś szeroko oczy. Takiego
obrotu spraw się nie spodziewałaś. Nie, aby ci to przeszkadzało. Było wręcz
odwrotnie. Przecież twoje największe marzenie właśnie się spełniło.
- Dziękuję - wyszeptał ci do ucha.
~*~
Scenariusz dla Park Ji Yong :)
Omo~! To było cudowne! Po pierwsze, znowu miałam to samo. Zdjęcie zabiło mnie na wstępie. <3
OdpowiedzUsuńDobrze się czytało. Wyobrażenia z wyznaniem uczuć były świetne, naprawdę miałam ochotę się śmiać, a jednocześnie płakać, że wyobrażenie prysło, jak mydlana bańka. T^T
Cieszę się, że dodałaś ten scenariusz. Jestem naprawdę zachwycona. Aż mi się ciepło w sercu zrobiło. Aj, aj. A to trudne zadanie, wpłynąć tak na moje emocje. c:
Nie mogę się doczekać kolejnych scenariuszy! Hwaiting!^^
Skoro czytasz moje opowiadanie o Infinite, to postanowiłam Cię powiadomić o nowym rozdziale. ^^
UsuńBtw. W przypadku scenariuszy też Cię powiadamiać, czy jesteś temu przeciwna?
A co ważniejsze: Jesteś jedną z niewielu czytelniczek, która docenia mój trud i czasem wyrazi swą opinię, za co jestem naprawdę wdzięczna. <3
Śliczne, a podobało mi się głównie dlatego, iż mam podobne plany co Hoya, ale nie wnikajmy xd
OdpowiedzUsuńBardzo fajne <3
Napisałabym coś z sensem... Ale... skfnasjfcn sdjclajncjrenl csdnvjallvrnlsdjn XD
OdpowiedzUsuńBoski scenariusz ^^