19 czerwca 2013

Kris: "Gdy przychodzi z pomocą"

U W A G A
Scenariusz nie jest mojego autorstwa, lecz mojej koleżanki - Katsumi, która chciała się sprawdzić w pisaniu tego typu rzeczy. ;) 


            Odkąd przeprowadziłaś się wraz z rodzicami do Chin, w szkole ciągle byłaś wytykana palcami. „To ta inna. Dziwna. Śmiejąca się jak głupia do samej siebie”. Te uwagi nie były dla Ciebie przyjemne, ponieważ miałaś nadzieję, że mimo typowej, słowiańskiej urody znajdziesz kogoś, z kim mogłabyś rozmawiać, zwierzyć się i wygłupiać.

            Rozpoczął się kolejny rok szkolny. W nowej szkole, z nowymi osobami. Miałaś nadzieję, że po tylu latach odkąd mieszkasz w Pekinie, w tej szkole Cię zaakceptują.

            Pierwszy dzień szkolny był całkiem spokojny. Do głupawych spojrzeń swoich rówieśniczek zdążyłaś się przyzwyczaić w poprzedniej szkole, więc i tutaj Cię to nie zdziwiło. Była przerwa i siedziałaś na parapecie. Rozglądając się po przechodzących osobach, Twój wzrok napotkał pewnego chłopaka. Na oko miał 187 cm wzrostu. W uszach miał białe słuchawki i stał oparty o parapet z książką przed nosem. Niedaleko niego stała grupka dziewcząt piszczących, wzdychających, wręcz rozbierających go wzrokiem. Nie przepadałaś za takim zachowaniem, bo zawsze wydawało Ci się tandetne. Sama nigdy prawdziwie się nie zakochałaś, ale tym razem poczułaś dziwne uczucie. Piski tych dziewcząt przyprawiały Cię o ból głowy, a jego widok? Zupełnie nie wiedziałaś jak to nazwać. Od tej pory, Twoim skrytym, nikomu nigdy nie wypowiedzianym marzeniem było poznać tajemniczego jegomościa. Nie chciałaś wyjść już na samym początku na wariatkę, czy osobę narzucającą się, więc wolałaś pozostać w oddali, obserwując go z parapetu z nadzieją, że będzie stał ciągle w tym samym miejscu. W tej samej chwili kiedy o tym pomyślałaś, uniósł głowę znad książki i spojrzał w Twoją stronę. Szybko odwróciłaś głowę w stronę okna, jakby ktoś przyłapał Cię na gorącym uczynku czując, że jesteś cała czerwona. Ukradkiem widziałaś tylko jak patrzy się na Ciebie ze zdziwieniem.

            W szkole, w domu, w drodze do szkoły, czy wracając z niej, w parku… Twoją głowę zaprzątał ów chłopak. Następnego dnia, jak i każdego kolejnego, o tej samej godzinie, siedziałaś na tym samym parapecie, a on stał po drugiej stronie jakieś 5 metrów dalej. Starałaś się obserwować tak, żeby nie przyłapał Cię na tym. Albo udawałaś, że czytasz książkę, albo że się uczysz, czy słuchasz muzyki patrząc w ekran telefonu. Jednak niejednokrotnie zdarzało się zupełnie inaczej, choć widać po nim było, że jest do wpatrywania się w niego przyzwyczajony.

            Dwa tygodnie po rozpoczęciu roku szkolnego stwierdziłaś, że w domu nigdy nie dzieje się nic ciekawego, więc czas ten wolałaś spędzić w poszukiwaniu jakichkolwiek informacji w szkolnym archiwum. Chciałaś chociaż wiedzieć jak się nazywa. To by Ci do szczęścia na chwilę obecną wystarczyło.

            Posiedziałaś parę godzin z nadzieją, że może jednak uda Ci się znaleźć coś więcej niż jedyną marną informację z podpisanymi zdjęciami klubu koszykówki, w której od razu rzuciło Ci się w oko jego zdjęcie z podpisem Wu Yi Fan. Kiedy spojrzałaś na zegarek byłaś bardzo zdziwiona, że czas tak szybko minął. Była godzina 20:54, więc postanowiłaś wrócić już do domu.

 Twój dom znajdował się jakieś półtorej kilometra od szkoły, ale lubiłaś wracać do domu na nogach, ale mimo tego, że było ciemno, nie myślałaś o innych możliwościach powrotu przekonana, że jedynie co, mogą być nieciekawe tylko ciemne uliczki, obok których na szczęście przechodzić nie musiałaś, choć droga była trochę kręta.

 Od samego wyjścia ze szkoły miałaś przypuszczenie, że ktoś Cię śledzi, ale ignorowałaś to, myśląc po prostu, że jest ciemno i tak jak Ty, ktoś również późno wraca. Jednak im dalej szłaś, starałaś się chodzić większymi zakrętami, by droga była jak najdłuższa. Nie wiedząc nawet po co, zaczęłaś biec. Ta osoba biegła tuż za Tobą, co przyprawiło Cię o niepokój. No bo kto mógłby chcieć Tobie coś zrobić? Owszem, pochodziłaś nie z Chin, a z Polski, ale to chyba nie był tego powód…

            Przerażona i zmęczona przez przypadek wbiegłaś nie w tą alejkę co powinnaś. W ten sposób znalazłaś się w ślepym zaułku. Kroki osoby podążającej za Tobą zatrzymały się dokładnie w tym samym momencie co Twoje, jednak na karku czułaś oddech tej osoby i zimne ostrze podążające wzdłuż Twojej ręki.

- ______, to może się zabawimy? – szepną Ci do ucha prześladowca.

W tej chwili mięśnie Twojego ciała się spięły. Wyobraźnia układała najczarniejsze scenariusze, a wszystko inne odmawiało posłuszeństwa. To co czym teraz myślałaś, to było tylko: „Skąd on zna moje imię i co mi chce zrobić?”. Bałaś się. I to strasznie, do tego stopnia, że mimo prób nie potrafiłaś wykrztusić z siebie ani słowa, a perspektywa jeżdżącego po Twojej ręce noża nie była zbyt ciekawa.

- No co jest? Czemu nie odpowiadasz? – wydyszał tajemniczy mężczyzna. – Czyżbyś się bała?

- T.. tak – odparłaś jąkając się przy tym.

- Cielęta nie boją się tygrysa. Nie krzycz. To potrwa tylko chwilę, a im bardziej będziesz się szamotać czy krzyczeć, tym bardziej będzie bolało – odparł dobierając się do Twojej kurtki.

- Cz.. czemu? O co Ci w ogóle chodzi? Skąd my się znamy? – w tej chwili wszystkie pytania, na które chciałaś znać odpowiedź wyszły z Twoich ust.

- Czemu? Bo mam taki kaprys. Chcę, żebyś poczuła to, co ja czułem kiedyś. O co mi chodzi? Nie Twoja sprawa. Skąd się znamy? Oj, po prostu się znamy – kurtka leżała już na ziemi, teraz zaczął dobierać się do Twojej bluzki.

Z oczu zaczęły cieknąć łzy. Nie wiedziałaś czy krzyczeć, czy próbować uciec. Ale z drugiej strony, kto w ciemnej alejce Pekinu usłyszałby czyjś krzyk? Mimo tego postanowiłaś spróbować.

- POMOCY~! – wydarłaś się na całe gardło, częściowo dławiąc się łzami. – Niech mi ktoś pomoże!

 W tej samej chwili poczułaś piekący ból w okolicach klatki piersiowej i zostałaś mocno popchnięta na ziemię.

- Stul pysk! I tak Cię nikt nie usłyszy. A poza tym, już mówiłem: że im bardziej będziesz krzyczeć, tym bardziej będzie bolało. Jeszcze raz tak zrobisz, a nie będę łagodny jak do tej pory – syknął napastnik.

Płakałaś coraz głośniej, a kolejne części Twojej garderoby były zdejmowane z ciała. Co jakiś czas czułaś jak zimne ostrze noża przejeżdża po rękach i tułowiu. Nie chciałaś nawet patrzeć co facet wyrabia, ponieważ bałaś się krwi. Postanowiłaś krzyknąć jeszcze raz z nadzieją, że może jednak ktoś Cię usłyszy.

- RATUNKU~! Ratunku! Ratunku! – krzyczałaś ile sił w płucach.

Oberwałaś w głowę. Chyba kamieniem. Nie wiedziałaś, bo porządnie Cię to zamroczyło. Wciąż nie chciałaś wiedzieć co się dzieje, a pragnęłaś, żeby ktoś przyszedł z pomocą.

 Było zimno. A jedynym odzieniem jakie miałaś na sobie była Twoja bielizna. Zapłakana, z piekącymi miejscami gdzie nóż pozostawił ślady i porządnym bólem głowy skuliłaś się. Mężczyzna podniósł się z ziemi zostawiając Cię w takim stanie. Mimowolnie skuliłaś się, żeby zakryć swoje ciało, a także aby było Ci cieplej. Czułaś, że tą osobę fascynuje Twoje zachowanie. Po chwili postanowił wrócić do swoich działań. Zaczął zdejmować biustonosz, kiedy Ty po raz trzeci krzyknęłaś wprost do jego ucha.

- BŁAGAM, NIECH MI KTOŚ POMOŻE!

Nie wiesz ile czasu minęło: sekunda, minuta czy godzina. Dla Ciebie czas ten ciągnął się w nieskończoność. Słyszałaś zbliżające się czyjeś kroki. Zagubiona nie miałaś pojęcia, czy to są kroki napastnika, czy kogoś innego.

 Poczułaś coś ciepłego na swoich ramionach i upadek jakiejś osoby. Echo niosło się po zaułku tak, że zaczęłaś myśleć, iż ktoś jednak usłyszał Twoje wołanie. Chwila ciszy. I znów: jedno uderzenie, drugie.. I tak przez jakiś czas póki nie usłyszałaś:

- To Cię nauczy szacunku dla kobiet – aksamitny, głęboki, męski głos rozbrzmiał w Twoich uszach.

 Ta sama osoba podała Ci rękę abyś wstała. Nie chciałaś widzieć kto to, ani żeby widział w jakim jesteś stanie. Nie chciałaś się skompromitować przed tą osobą. Stałaś w czyjąś kurtką na ramionach ze spuszczoną głową. Poczułaś, że ktoś próbuje Cię ponownie ubrać. Nie opierałaś się. W tej chwili było Ci obojętne, czy jesteś rozbierana, czy ubierana, po prostu chciałaś być już w domu.

- Nie płacz już. Odprowadzę Cię do domu – powiedział cicho delikatnie przytulając Cię do siebie.

            W tej chwili ponownie zaczęłaś myśleć o tym co się przed chwilą działo i na nowo zaczęły lecieć łzy. Szłaś.. nie, raczej człapałaś potykając się co chwilę podpierana przez mężczyznę. Stanęliście. Uniosłaś głowę i Twoim oczom ukazał się Twój dom. Pomógł Ci otworzyć bramkę oraz drzwi. Weszłaś do kuchni i pierwsze co usłyszałaś, to przerażone głosy Twoich rodziców.

- Nie chcę rozmawiać – wyszeptałaś i skierowałaś się do swojego pokoju.

Na dzień dzisiejszy miałaś dość wrażeń, postanowiłaś wziąć kąpiel. Kiedy weszłaś do łazienki przeraziłaś się. Twoje ciało… Było całe w ranach od noża. Nie chciałaś na siebie już więcej patrzeć. Wiedziałaś, że te blizny nigdy nie znikną z Twojego ciała.

 Po powrocie do pokoju, jedyne o czym w tej chwili marzyłaś było zaśnięcie. Zapomnienie o całym dzisiejszym dniu z nadzieją, że to był tylko sen, a jutro znów będziesz się wpatrywać w ów chłopaka. Ta noc nie była dla Ciebie spokojna. Co chwilę budziłaś się zalana potem, a ponowne zaśnięcie graniczyło z cudem.

            Nastał ranek. Wdzierające się promienie słoneczne do Twojego pokoju przebudziły Cię na nowo. Rutynowo poszłaś wziąć poranny prysznic, przygotować się do szkoły, zjeść śniadanie i wyjść. Mając w pamięci wczorajsze przerażone miny rodziców, pragnęłaś, by tak jak zawsze byli w pracy. Na Twoje szczęście tak było. W kuchni zastałaś zrobione przez Twoją mamę śniadanie z karteczką: ”Trzymaj się!”.

Wyszłaś z domu wcześniej niż zwykle. Cicho podążałaś ulicami Pekinu nie chcąc wzbudzać większego zainteresowania. Pod bramą szkoły ujrzałaś źródło Twoich westchnień. Nie miałaś na to siły dzisiaj. Ten, kiedy Cię zobaczył uśmiechnął się, jakby chciał Cię w pewien sposób pocieszyć, a kiedy go minęłaś, ten poszedł zaraz za Tobą.

- ______, zaczekaj chwilę – ponownie usłyszałaś ten kojący głos.

Zatrzymałaś się, chcąc wiedzieć, co ma Ci do powiedzenia.

- T.. tak? Skąd znasz moje imię? – mamrotałaś.

- To, skąd je znam, nie jest teraz ważne. Nie martw się. Nikomu nie powiem o tym, co się wczoraj wydarzyło. A także, choć wiem, że te słowa nie będą miały teraz zupełnie znaczenia: nie przejmuj się – powiedział patrząc Ci prosto w oczy.

Łzy na nowo zagościły na Twojej twarzy. Yi Fan delikatnie starł je z Twojej twarzy.

Skierowałaś się w stronę szkoły. On wciąż podążał za Tobą, nie chcąc Cię stracić z oczu. Zmartwienie o Twoją osobę wręcz emanowało z niego na odległość. Podziękowałaś mu za to, że odprowadził Cię pod klasę.

- Nie dziękuj. Od dziś tak będzie codziennie. Nie pozwolę, żeby ktoś Cię ponownie skrzywdził – rzekł i odprowadził Cię wzrokiem czekając, aż znikniesz za drzwiami klasy.

            Lekcje mijały powoli. Chciałaś już wracać do domu, a przerwę spędziłaś na tym samym parapecie. Tym razem jednak przyszedł do Ciebie Yi Fan. Gromadka dziewczyn zaczęła piszczeć, że jak taka dziewczyna jak ja rozmawia z tak znanym chłopakiem na całą szkołę i nie tylko jak Kris. Od razu domyśliłaś się, że musi to być jego pseudonim. Próbował nawiązać z Tobą jakąś rozmowę, jednak dziś zupełnie nie miałaś na nic siły.

Wreszcie skończyłaś lekcje. Tym razem nawet przez sekundę nie myślałaś, żeby zostać dłużej po szkole, a od razu chciałaś wrócić do domu. Wychodząc ze szkoły Kris stał oparty o filar. Mimowolnie się uśmiechnęłaś, że ktoś się o Ciebie troszczy.

- Odprowadzę Cię do domu – powiedział zaraz po tym jak Cię zauważył i poszedł za Tobą.

Droga do domu minęła wyjątkowo szybko. Żadne z Was nie wypowiedziało ani słowa, a kiedy już chciał spróbować nawiązać rozmowę, czułaś się strasznie niezręcznie.

Pod domem czekała na Ciebie mama. Od razu przyszła Ci na powitanie.

- To ja już sobie pójdę – powiedział, po czym przelotnie dotknął Twojego ramienia.

- Nie odchodź. Chciałabym z Tobą porozmawiać – usłyszałaś swoją mamę.

- No.. Dobrze. Jeśli tylko nie będę sprawiał problemu – powiedział, po czym nieśmiało wszedł do domu.

W salonie Twój tata siedział w fotelu specjalnie czekając na ten moment. Zaprosił Was obu, abyście usiedli na kanapie obok. Rozmowę rozpoczęła mama.

- _____, mogłabyś powiedzieć co się wczoraj wydarzyło? – spytała najdelikatniej jak potrafiła.

- Nie chcę o tym rozmawiać – po czym wstałaś i skierowałaś się do swojego pokoju. Odchodząc, czułaś na sobie spojrzenie każdego.

W pokoju włączyłaś muzykę i zaczęłaś tańczyć. Nie sądziłaś, że jesteś w stanie przypomnieć sobie swój stary układ do rumby, a jednak…

Kiedy muzyka się skończyła, wyłączyłaś radio i zerknęłaś w kierunku drzwi. Oparty o futrynę stał Kris.

- Nie mówiłaś, że potrafisz tańczyć – powiedział zbliżając się do Ciebie.

- Nie chciałam, żeby ktoś się o tym dowiedział. To miała być moja tajemnica… - rzekłaś patrząc mu prosto w oczy. Nie potrafiłaś z nich nic odczytać: był szczęśliwy, czy smutny; zły, czy zadowolony. Kompletnie nic nie wyrażały

- Nie potrzebnie. Ślicznie tańczysz, _______ - stał naprzeciwko Ciebie. Z daleka wydawał Ci się bardzo wysoki, ale teraz, kiedy staliście obok siebie, był od Ciebie wyższy o głowę.

- Nie prawda. Dużo zapomniałam. Nie pamiętam już tego, co umiałam kiedyś – nie wiedząc czemu spuściłaś głowę. W tej chwili przypomniało Ci się, jak musiałaś zrezygnować z tego co lubisz, tylko ze względu na to, że wraz z rodzicami wyjeżdżasz do Chin na stałe.

- Ale dla mnie wraz to był piękny taniec. Powiedziałem Twoim rodzicom o tym, co się wczoraj wydarzyło. Powiedzieli, że nie będą na Ciebie naciskać, bo to może pogorszyć Twój stan depresyjny. Że też czemu wcześniej nie słyszałem, że ktoś woła o pomoc! – uderzył się dłonią w głowę.

- To nie Twoja wina. Równie dobrze ja mogłam wcześniej wrócić ze szkoły – odpowiedziałaś.

- Nie przejmuj się tym. To nie czas na to. Przypuszczam, że teraz możesz czuć się z tym źle, ale chciałbym móc Ci pomóc się z tego wygrzebać. ______, od dnia w którym siedziałaś na parapecie i obserwowałaś mnie ukradkiem, chciałem z Tobą porozmawiać. Poznać Cię... – powiedział, po czym delikatnie Cię przytulił nie wiedząc, czy zostanie odepchnięty, czy odwzajemnisz jego uścisk.

- Nie tylko Ty miałeś na to ochotę. Jednak panicznie się bałam, że weźmiesz mnie za wariatkę… - odpowiedziałaś przysuwając się do niego bliżej i odwzajemniając jego uścisk.

- Wariatki i świruski, to stoją sobie koło mnie w takiej grupce piszcząc i wzdychając na mój widok – odparł, po czym zaczął się cicho śmiać.

- Tak, w zasadzie to masz rację – pierwszy raz zaczęłaś się szczerze śmiać odkąd przyjechałaś do Chin.

- Kocham Twój śmiech, głos. Wszystko. _______, zakochałem się w Tobie – ujął Twoją twarz w dłonie i mówiąc to patrzył prosto w oczy.

- Ja… ja w Tobie też – odpowiedziałaś zdziwiona jego wyznaniem, a zarazem szczęśliwa, że czuje do Ciebie to samo. Podniosłaś się delikatnie na palcach, żeby pocałować go w policzek, na co on odpowiedział równie delikatnym pocałunkiem w usta.

            Od tamtej pory codziennie chodził z Tobą do szkoły i wracał z niej, spędzał każdą wolną chwilę, mimo, że wiedziałaś, że równie dużo czasu poświęca na treningi w wytwórni, wiedzieliście o sobie bardzo dużo,  niż na samym początku.

 Cieszyłaś się, że Twoje marzenie, aby znaleźć w tym kraju kogoś, z kim mogłabyś rozmawiać, zwierzać się i wygłupiać, wreszcie się spełniło, a zarazem był to ktoś, z kim mogłabyś spędzić resztę swojego życia.

5 komentarzy:

  1. No, pomysł całkiem fajny. Jestem w szoku, że znalazł się tu jakiś taki większy opis sytuacji napaści, tego co się przy tym działo. W dodatku był duży nacisk na psychikę bohaterki, na zdarzenie, w którym się znalazła, więc to też całkiem dobre.
    Błędy drobniutkie, czytało się przyjemnie. Myślę, że pisanie to coś, w czym autorka scenariusza, dobrze by się czuła. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za miłą opinię :)
      Cieszę się, że Ci się podobało, ponieważ to jest mój pierwszy taki scenariusz (i być może nie ostatni :D).
      Oczywiście został on napisany za namową Kyane, bo inaczej pomysł zostałby tylko w głowie :D

      Usuń
    2. Mam nadzieję, że nie ostatni, ponieważ czuję, że masz do tego smykałkę. ^^
      Warto by coś jeszcze napisać, wykorzystać pomysły, które masz w głowie. Koleżanka dobrze Ci doradziła, motywując do pisania tego, co wymyśliłaś. c:
      Oby tak dalej~!

      Usuń
  2. Zgadzam się z Ji Yong scenariusz bardzo ciekawy (strasznie podobał mi się opis przeżyć^^) i rzadko kiedy można przeczytać coś podobnego ;) Czekam na kolejne twoje dzieła Katsumi xD HWAITING!
    ~Alice

    OdpowiedzUsuń
  3. Katsumi, słyszałaś ode mnie to miliony razy i powiem jeszcze raz, że Twój scenariusz jest niebanalny. Opis jest zaskakujący i zapiera dech w piersiach. Kris jest po prostu... mrrrrrrrrrrr *Q* Scena w pokoju bohaterki jest .... genialna. Jak ujął twarz w dłonie, moja reakcja była jak: dhutjnfvsdfyugjegnsngh :3

    OdpowiedzUsuń