23 września 2014

Junhyung: "Buntowniczka"


            Nuda. Kolejny kanał. Jeszcze większa nuda! W tym telewizorze kompletnie nic nie leciało. Zdenerwowana wyłączyłaś te cholerne pudłu, a następnie rzuciłaś pilot gdzieś w bok na kanapę, na której byłaś rozłożona. Wyjęłaś swój telefon komórkowy ze swojej granatowej parki i puściłaś sobie pierwszą piosenkę, którą miałaś na liście. A był to rock. Klasyczny rock amerykański z lat osiemdziesiątych. Przymknęłaś powieki i wsłuchałaś w ostre brzmienie.
   - _____?!
Jęknęłaś cicho, słysząc ten głos. Uchyliłaś powieki i przechyliłaś głowę w lewą stronę. Zobaczyłaś tam swojego brata, który był ogromnie zdziwiony twoją obecnością tutaj.
   - Siema!
   - Co ty tutaj robisz? Kto cię wpuścił? – spytał, przystępując kilka kroków w twoją stronę.
   - Żaba – odparłaś krótko.
   - Żaba? – powtórzył Doojoon, podnosząc brwi w geście zdziwienia.
   - No ten… ten wiesz, ten taki… - nigdy nie mogłaś zapamiętać imion chłopaków ze zespołu swojego przybranego brata. Nigdy cię nie interesowali, więc nie zaprzątałaś sobie tym nawet głowy. – Ten co sobie ciągle selfie robi – wyjaśniłaś.
   - Yoseob?
   - Noo – mruknęłaś pod nosem. – Chyba to był ten.
Doojoon westchnął głęboko, krzyżując ręce na klatce piersiowej. Chyba nawet nie chciał dopytywać, dlaczego nazwałaś ich visuala „żabą”.
   - Możesz mi wyjaśnić, co tutaj robisz o tej porze?
Spojrzałaś na niego kątem oka. Dobrze wiedziałaś, że od tej odpowiedzi się nie wymigasz. Jednak nie zamierzałaś mówić o wszystkim swojemu, jakże troskliwemu braciszkowi. Nawet nie łączyły was więzy krwi, więc nie poczuwałaś żadnego obowiązku zwierzania mu się, a co dopiero jakiś aktów iście braterskich.
   - Znów uciekłaś z domu?
   - Jeśli wiesz, to po co pytasz? – mruknęłaś
   - _____!
Lider zespołu B2ST krzyknął na tyle głośno, że reszta chłopaków pojawiła się w salonie.
   - Nie rób scen – mruknęłaś cicho.
   - Zadzwonię do rodziców, że jesteś tutaj, a jutro rano cię odwiozę – oznajmił.
Nie skomentowałaś tego. I tak dobrze wiedziałaś, że nie wrócisz do domu. Nie było takiej opcji! Nie chciałaś znów wysłuchiwać kazań tych starych pierników.
   - Będziesz spała w salonie – oznajmił.
   - Mi to obojętne, długo tu nie pobędę – odparłaś.
   - Co proszę?
   - To co słyszałeś, głuchy jesteś? – mruknęłaś niemiło, a następnie wstałaś.
Stanęłaś i spojrzałaś na swojego brata, który przyglądał ci się z … troską. Cholera, nienawidziłaś tego wzroku, wiec szybko odwróciłaś głowę.
   - Nigdzie stąd teraz nie wyjdziesz – powiedział tonem nieznoszącym jakiegokolwiek sprzeciwu.
Przewróciłaś oczami, poczym znów opadłaś na kanapę.
   - Dobrze, tylko przynieść mi koc i poduszkę – mruknęłaś i znów włączyłaś muzykę, tym razem przez słuchawki.


            Dobrze wiedziałaś, że potrzebowałaś chociaż odrobinę snu. Jednak twój plan był taki, że chciałaś się wymknąć z tego dormu w środku nocy. Specjalnie sobie nastawiłaś budzik na drugą trzydzieści siedem. Nie lubiłaś pełnych godzin. Były takie… zwykłe.
            Kiedy pod swoją dłonią poczułaś wibrowanie, szybko otworzyłaś oczy. Zrzuciłaś z siebie koc, wstałaś i nałożyłaś na siebie swoją kurtkę. Pomacałaś kieszenie, upewniając się, że wszystko tam masz. Cicho, po paluszkach skierowałaś się ku wyjściu, gdy nagle jakaś ręka złapała cię za kostkę. Przerażona pisnęłaś i zaczęłaś się wyrywać.
   - Hola, hola, spokojnie! – usłyszałaś pod sobą.
Uspokoiłaś się i spojrzałaś na osobnika, który cię trzymał. Był to kolejny przyjaciel z zespołu Doojoona. Cholera! Co on sobie myślał, by postawić tutaj straż.
   - Puść mnie! – syknęłaś zła, próbując się wyrwać.
Ale skubany miał mocny uścisk. Chłopak podniósł się, puszczając twoją kostkę. Już chciałaś wykorzystać tę szansę i uciec, ale Koreańczyk był szybszy i zwinniejszy. W ekspresowym tempie wstał i złapał cię za łokieć.
   - A gdzie to się księżniczka wybiera? – spytał, uśmiechając się zawadiacko.
   - Nie twój interes!
   - A właśnie, że mój.
   - Spadaj!
Zaczęłaś się z nim szarpać, ale po daremno. Był silniejszy. Po dwóch minutach nie miałaś już sił. Spojrzałaś na niego wściekła.
   - Czego chcesz?
   - Może trochę grzeczniej?
   - Niedoczekanie twoje – syknęłaś, przybliżając swoją twarz do jego.
Twoje spojrzenie było groźne i niejeden by się ugiął. Ale ten facet był inny! Miał jeszcze czelność uśmiechać się pod nosem.
   - Chyba kogoś trzeba nauczyć tutaj posłuszeństwa – wymruczał to takim głosem, że aż na moment zastygłaś w bezruchu.
   - Zboczeniec! – pisnęłaś i wreszcie udało ci się wyrwać z jego uścisku.
Cofnęłaś się od niego, spoglądając na niego nieufnie. Chłopak widząc twoją reakcję, zaśmiał się pod nosem.
   - Księżniczko, na mojej warcie nie ma mowy o ucieczce, możesz się bić, szarpać, krzyczeć. Nie puszczę cię, nawet jeśli miałbym cię tutaj przywiązać do tej kanapy – oznajmił, spoglądając na ciebie z dziwnym błyskiem w oku.
Naprawdę zaczęłaś się go obawiać.
   - Obiecałem Doojoon cię przypilnować, więc tak zrobię – oznajmił.
W myślach zaczęłaś przeklinać swój pieprzony los i tego zboczeńca, który był zbyt blisko ciebie. Zła odepchnęłaś go, poczym zrezygnowana opadłaś na kanapę. Chłopak przyglądał ci się, a pod wpływem jego świdrującego spojrzenia, czułaś się niekomfortowo.
   - Jak masz na imię? – spytałaś, jakby od niechcenia.
Chciałaś przynajmniej wiedzieć, jak ma na imię, gdyby ci coś zrobił. Koreańczyk podniósł jedną brew w geście zaskoczenia.
   - Nie wiesz kim jestem? – spytał.
   - Nie? Niby skąd? – prychnęłaś.
   - Po pierwsze to jestem sławny – na te słowa przewróciłaś oczami. To, że był sławny nie oznaczało, że musiałaś znać jego imię. – A poza tym, jestem przyjacielem twojego brata.
   - Suuuper, więc powiesz mi?
   - Uch – widać, że był niezadowolony z tego faktu. – Yong Junhyung.
   - Nie miło mi cię poznać – oznajmiłaś z przesłodzonym, sztucznym uśmiechem.
   - Idź spać! – warknął.
   - Nie chce mi się – odparłaś.
   - Ale mi się chce, więc połóż się na tej cholernej kanapie i śpij – syknął.
Był wściekły? Uśmiechnęłaś się drwiąco pod nosem, posyłając mu wyzywające spojrzenie.
   - Oj, ależ mi przykro – powiedziałaś, mrugając do niego słodko. – Nikt ci nie zabroni spać, proszę bardzo! Wolność Tomku w swoim domku!
Junhyung przymknął powieki i miałaś wrażenie, jakby liczył od dziesięciu w dół na uspokojenie. Po chwili uchylił powieki, spoglądając na ciebie z tajemniczym błyskiem w oku. Nagle zrobił krok w twoją stronę, a następnie – nie wiesz, jak i kiedy – złapał twoje nadgarstki i już leżałaś pod nim. Twój oddech stał się płytki, a serce nagle zaczęło szybciej bić. Junhyung pochylił się nad twoim uchem, a jego ciepły oddech łaskotał twoją delikatną szyję. To sprawiło, że po plecach przeszedł cię przyjemny dreszczyk.
   - Musisz wiedzieć, że bardzo mocno kręcą mnie niegrzeczne dziewczynki – wymruczał ci do ucha.
Słysząc to, rozszerzyłaś szeroko powieki. Spojrzałaś na niego z przerażeniem. Bo co on niby planował?!
   - A małe buntowniczki są naprawdę słodkie.
Próbowałaś się wyrwać z jego uścisku i zrzucić go z siebie. Ten facet naprawdę był niebezpieczny!
   - Och, czyżby nasza księżniczka się bała? – zadrwił.
Spojrzałaś na niego ze wściekłością.
   - Puszczaj mnie, zboczeńcu!
   - Tylko tyle? Jesteś słaba – mruknął.
I nagle poddałaś się. Wystarczyło, że Junhyung wypowiedział te słowa: słaba. Twoje ciało rozluźniło się. Przestałaś walczyć. Chłopak był ogromne zdziwiony twoją nagłą zmianą zachowania. Niepewnie rozluźnił uścisk.
   - Co jest? – spytał.
   - Daj mi już spokój – wysyczałaś. – Nie ucieknę.
   - Masz świadomość, że ci nie ufam?
Spojrzałaś na niego zła i … smutna. To najbardziej zaskoczyło Junhyunga. Twoje smutne spojrzenie.
   - Żadna nowość – zadrwiłaś.
Junhyung wstał z ciebie, a ty jedynie odwróciłaś się do niego plecami. Już naprawdę nic cię nie interesowało. Przymknęłaś powieki, czując jak w oczach zbierało ci się na płacz. Mimo tego, że byłaś buntowniczką – to byłaś naprawdę wrażliwą osobą. Osobą skrzywdzoną, która ukrywa swoje prawdziwe „ja” pod maską arogancji. Nie chciałaś nikogo dopuszczać do swojego malutkiego, zszarpanego serduszka.


            Następnego dnia obudził cię Doojoon. Niechętnie uchyliłaś powieki. Po tych nocnych wydarzeniach, naprawdę potrzebowałaś odpoczynku. A ta kanapa była nawet wygodna.
   - Wstawaj.
Doojoon nie był w najlepszych humorze. Niechętnie podniosłaś się do siadu. Rozejrzałaś się po salonie, gdzie przewijali się chłopaki z zespołu, którzy rzucali ci krótkie spojrzenia. Nigdzie nie dostrzegłaś Junhyunga, ale to i dobrze. Nie chciałaś go widzieć.
   - Doojoon, nie chcę wracać – powiedziałaś cicho.
   - Nie ja o tym decyduję, rodzice już czekają – oznajmił.
   - I tak znów ucieknę, to bezsensu – powiedziałaś, opierając się o miękkie oparcie kanapy.
Doojoon spojrzał na ciebie przenikliwie.
   - Tym razem tak nie będzie.
   - Co? – spojrzałaś pytająco na brata.
   - Rodzice chcą wysłać cię do szkoły z internatem.
Zacisnęłaś dłonie w pięści i nagle wstałaś, spoglądając na Koreańczyka ze łzami w oczach.
   - Dlatego uciekłam! Nie chcę tam jechać! – wykrzyczałaś.
   - To dla twojego dobra!
   - Chyba dla dobra twoich rodziców – powiedziałaś to z bólem, ale taka była prawda. – Powiedzieli ci, gdzie chcą mnie wysłać?
Doojonn spojrzał na ciebie ze zdziwieniem. Zapewne nie wiedział.
   - Chcą mnie wysłać do Ameryki, chcą się mnie pozbyć na dobre – odparłaś cicho.
Naprawdę cię to bolało. Naprawdę bolało cię to, że ludzie których obdarzyłaś miłością i zaufaniem, tak po prostu chcą się ciebie pozbyć.
   - Ale to… to wszystko dla twojego dobra – Doojoon próbował szukać jakichkolwiek wyjaśnień, ale nie brzmiało to logicznie. Nie dla ciebie.
   - Doojoon.
Koreańczyk, jak i ty odwróciliście się w stronę głosu. W progu stał Junhyung z białym ręcznikiem przewieszonym przez jego lewe ramię. Jego włosy nadal były wilgotne, co świadczyło o tym, że niedawno brał prysznic.
   - Myślę, że dla dobra twojej siostry, najlepiej byłoby gdyby tu została przez jakiś czas – oznajmił.
Zaskoczył cię. Naprawdę nie spodziewałaś się tego, że chłopak stawi się za tobą. Posłałaś mu delikatny, szczery uśmiech. Prawie niewidoczny. Jednak on go zauważył.
   - Nie wiem – wyszeptał Doojoon.
   - Proszę – powiedziałaś, chwytając go kurczowo za ramię.
Cała twoja postawa; twój charakter, który kreowałaś przez ostatnie trzy lata – nagle zniknął. Byłaś tak zdesperowana, że pokazałaś Doojoon’owi oraz tym nieznajomym chłopakom swoje prawdziwe uczucia.
   - Hyung, zgódź się! – odezwał się głos za wami.
Spojrzałaś w tamtą stronę i zobaczyłaś Żabę… Przepraszam, Yoseoba, który zrobił swoje aegyo.


            Po wielu błaganiach, Doojoon w końcu się zgodził Chociaż był niechętny temu pomysłowi, to postanowił cię przenocować jeszcze dwa dni. Byłaś mu za to wdzięczna, ale to nie oznaczało, że będziesz grzeczna. I czy ktoś powiedział, że wrócisz do domu?
   - Chyba powinnaś mi podziękować.
Odwróciłaś się w kierunku skąd dobiegał głos. Kilka kroków od ciebie stał Junhyung z tym swoim uśmieszkiem przyklejonym do twarzy. Prychnęłaś cicho pod nosem.
   - Niby za co?
   - Och, czyli masz zamiar nadal się buntować?
Spojrzałaś na niego krytycznie. Uśmiechnęłaś się drwiąco pod nosem, a następnie nalałaś sobie soku do szklanki.
   - I jeszcze masz zamiar tak bezkarnie zabierać nam nasze jedzenie?
Przewróciłaś oczyma, kartkując gazetę, która leżała na kuchennym blacie.
   - Ignorujesz mnie?
Wzięłaś jeden haust soku jabłkowego.
   - O!
Zignorowałaś pytanie chłopaka, biorąc gazetę do ręki. Udawałaś, że zainteresował cię jeden z artykułów o jakimś koreańskim aktorze.
   - No nie wierzę…
Usłyszałaś. Uśmiechnęłaś się w myślach, udając że nadal czytasz. Jednak po chwili magazyn, który trzymałaś w dłoni został ci brutalnie wyrwany z dłoni. Spojrzałaś z oburzeniem na chłopaka.
   - Co ty sobie myślisz?!
   - Księżniczko, mnie się nie ignoruje – oznajmił.
Rzucił gazetą w bok, a następnie oparł się lewą dłonią o kuchenny blat, pochylając się nad tobą. Cofnęłaś się trochę, jednak nie miałaś zbyt wiele miejsca do ucieczki.
   - Czego chcesz? – warknęłaś.
Junhyung spoglądał na ciebie przez chwilę, poczym uśmiechnął się pod nosem.
   - Z czego się śmiejesz?
   - Naprawdę jesteś zabawna – stwierdził.
   - Ja?!
   - Tak, ty – odparł.
   - Powtórzę, czego chcesz? – ponowiłaś pytanie, ignorując jego poprzednią wypowiedź.
   - Podziękowań.
   - Niby za co? – zadrwiłaś, odwracając lekko głowę w bok.
Nagle poczułaś jego ciepłą dłoń na swojej twarzy. Junhyung ujął twój podbródek, by delikatnym ruchem zmusić cię, byś na niego spojrzała. Byłaś zszokowana tym aktem. Chłopak pochylił się nad tobą tak, że czułaś jego ciepły oddech na policzku. Momentalnie zrobiło cię duszno, a serce przyśpieszyło swój rytm bicia. Spojrzałaś na niego niepewnie, a sama nawet nie miałaś pojęcia, jak się zachować.
   - Jak myślisz, co możesz mi dać? – wyszeptał.
Uchyliłaś usta, by po chwili znów je przymknąć. Spoglądałaś w jego ciemne, tajemnicze oczy, które miały w sobie tę niebezpieczną iskierkę. Te spojrzenie było… seksowne. Junhyung pochylił się jeszcze bardziej, mając na ustach ten figlarny uśmieszek.
Co on zamierzał? Dlaczego był tak blisko? Czy miał zamiar cię… pocałować? A może to coś innego?
   - Więc, jak będzie? Wiesz… jesteśmy sami.
Te słowa podziałały na ciebie jak kubeł zimnej wody. Spojrzałaś na niego z przerażeniem, poczym mocno odepchnęłaś go od siebie. Byłaś nie na tyle wściekła, co przerażona. Do tego zrobiłaś się cała czerwona.
   - Zboczeniec! Co ty sobie wyobrażasz?! – krzyczałaś.
Junhyung jednak nic sobie z tego nie zrobił. Zaśmiał się głupkowato pod nosem.
   - Żartowałem, nie interesują mnie małolaty – oznajmił i odwrócił się na pięcie, po prostu wychodząc z kuchni, uprzednio zabierając z koszyka jabłko.
Ten gnojek cię oszukał! Tak po prostu się tobą zabawił. Zacisnęłaś dłoń w pięść, poczym uderzyłaś nią o blat.
_____, jak mogłaś się tak dać podejść?!


            Przez te dwa dni unikałaś Junhyunga jak ognia. Nie zamierzałaś na niego nawet spoglądać. Jednak on nic sobie z tego nie zrobił. Nie zwracał na ciebie szczególnej uwagi. Phi, tak jakby ci na tym zależało.
            Jutro był dzień twojego powrotu do domu. Nie chciałaś tego, więc rozmyślałaś nad drogą ucieczki. Wiedziałaś, że będzie trudno, ale tym razem nie mogłaś dać się złapać. I na pewno się nie dasz!
            Jak co wieczór, chłopaki siedzieli w salonie i oglądali telewizję. Siedziałaś ściśnięta między swoim bratem a Yoseobem. Miałaś już wszystko przygotowane, więc wyjście z tego domu powinno pójść bez problemu. Sprawdziłaś godzinę na swoim telefonie. Była dwudziesta trzydzieści. O tej godzinnie było już ciemno, więc było o wiele łatwiej. Nagle bez słowa wstałaś. Nie zrobiłaś ani jednego kroku, a już usłyszałaś głos swojego brata.
   - A ty dokąd?
Prychnęłaś cicho pod nosem, spoglądając na niego lekceważąco.
   - Do kibelka – odparłaś. – A co? Może zaprowadzisz mnie tam za rączkę i przypilnujesz? – zadrwiłaś.
Doojoonowi nie spodobała się twoja odpowiedź. Jednak nie skomentował tego. Szybko odwrócił wzrok, spoglądając w ekran telewizora.
            Szybko podążyłaś do łazienki, biorąc z korytarza swoją torbę. Byłaś już na wszystko przygotowana. Zastanawiałaś się, czy przekręcić kluczyk w zamku. Po chwili pozuciłaś ten pomysł. Biedni powinni mieć swobodny dostęp do kibelka, szczególnie że jeden z nich miał ostatnio problemy żołądkowe. Otworzyłaś okno i pierwsze, co zrobiłaś to wyrzuciłaś przez nią swoją torbę. Miałaś to szczęście, że byłaś niska, szczupła i zwinna. A do tego ich mieszkanie znajdowało się na parterze.
   - Żegnaj, braciszku – powiedziałaś cicho pod nosem i zwinnie prześlizgnęłaś się przez otwarte okno.
Niezgrabnie zeskoczyłaś z parapetu, lądując na przykucniętych nogach i podpierając się rękoma. Wstałaś, otrzepując swoje dłonie.
Nie zamierzałaś wracać ani tutaj, ani do domu. Już niedługo staniesz się pełnoletnia, więc sama mogłaś zadecydować o sobie i swojej przyszłości. Uśmiechnęłaś się pod nosem, wdychając świeże powietrze, które zarazem było zapachem wolności.


            Powoli szłaś jedną z ulic Seulu. Robiło się coraz chłodniej, a musiałaś znaleźć jakieś miejsce do spania. Jednak szkoda było ci wydawanie pieniędzy na jakiś motel, ale spać na przystanku czy w parku też nie chciałaś. Do tego robiłaś się głodna. Cholera, że też nie zjadłaś niczego w dormie. Przystanęłaś na chwilę i rozejrzałaś się. Po chwili dostrzegłaś budkę z fast foodami. Bez zastanowienia podążyłaś w jej stronę.
            Z zakupionym hamburgerem, podążyłaś dalej. Tak naprawdę nie wiedziałaś w którą stronę pójść. Nie miałaś konkretnego celu. Westchnęłaś cicho, biorąc ostatni kęs. Co by tu robić, myślałaś. Z braku jakichkolwiek pomysłów, usiadłaś na przystanku autobusowym. Może by tak wsiąść do pierwszego lepszego i pojechać, jak najdalej z tego miejsca. Może do swojej prawdziwej ojczyzny? Może miałaś tam jakaś rodzinę?
   - _____!
Słysząc swoje imię, spojrzałaś w stronę skąd dobiegał głos. Widząc Junhyunga szybko wstałaś i chciałaś uciec, ale chłopak szybko zareagował. Podbiegł do ciebie i złapał cię za nadgarstek.
   - Ty idiotko! – wykrzyczał wściekły.
Spojrzałaś na niego zła, że tak cię nazwał. Jednak kiedy zobaczyłaś jego rozwichrzone włosy i czerwone wypieki na twarzy, trochę przystopowałaś.
   - Puszczaj mnie!
   - Nie zamierzam tego robić. Co ty sobie wyobrażasz, co? – spytał, ściskając mocniej twój nadgarstek.
Nie odpowiedziałaś na jego atak. Spoglądałaś jedynie w jego ciemne oczy, które nadal były dla ciebie tajemnicą.
   - Dlaczego uciekłaś? – spytał, już trochę uspokojony. – Czy aż tak źle cię traktują? Czy naprawdę uważasz swoją rodzinę za obcych?
   - To nie twoja sprawa – odparłaś cicho.
   - Właśnie, że moja. Idiotka, nawet nie masz pojęcia, jak się wszyscy o ciebie martwiliśmy!
   - Nie kłam! – krzyknęłaś, wyrywając się z jego uścisku.
Chłopak spojrzał na ciebie zaskoczony. Widząc twoje zaszklone oczy, zdziwił się.
   - _____?
   - Nikt nigdy się o mnie nie martwił. Kiedy pierwszy raz uciekłam z domu, to „rodzice” byli w stanie jedynie skarcić mnie i wysłać do pokoju. Nawet nie przytulili, nawet nie zapytali dlaczego to zrobiłam. A Doojoon? Co on może wiedzieć. Wyjechał i nigdy nawet sam nie zadzwonił! A teraz co, nagle gra troskliwego braciszka?
Nie miałaś pojęcia, dlaczego mu to mówiłaś. Jednak nagle musiałaś się komuś wygadać. Zbyt długo wszystko w sobie tłumiłaś.
   - Nie chcę tam wracać. Nie mam do kogo, a oni i tak chcą się mnie pozbyć.
   - Nie mów tak.
   - Przestań!
   - Nie przestanę! Gdyby mieli cię gdzieś, to by już dawno cię porzucili. A Doojoon… Nawet nie masz pojęcia, jak się tobą wychwalał. Ile o tobie opowiadał, ile ma z tobą zdjęć. Zawsze się tobą interesował, ale przez brak czasu nie miał możliwości, by zadzwonić. Nie masz nawet pojęcia, że twoi rodzice tylko cię postraszyli tą szkołą, byś w końcu przestała uciekać i się ustatkowała.
Spojrzałaś na niego w szoku.
   - Skąd to niby wiesz?
   - Tamtego dnia Doojoon dzwonił do waszych rodziców i o to cała historia. Oni naprawdę wszyscy się martwią, ja też… - wyszeptał cicho ostatnie zdanie, a następnie zrobił krok w twoją stronę.
Spojrzał na twoją twarz i uśmiechnął się delikatnie. I zdziwiłaś się, że nie był to ten zawadiacki uśmieszek debila.
   - Księżniczko, nie płacz, bo to nie podobne do ciebie. No, pokaż pazurki i nawrzeszcz na mnie, możesz mnie nawet uderzyć – powiedział, puszczając ci oczko.
Zaśmiałaś się cicho na jego wypowiedź, a następnie otarłaś łzy. Po chwili zorientowałaś się, że chłopak był w samej koszulce, a na dworze było naprawdę zimno.
   - Czyś ty oszalał?! – krzyknęłaś zła.
   - O, nie chcesz uderzyć tej pięknej twarzyczki?
   - Idiota! Dlaczego jesteś w samej koszulce?!
Chłopak spojrzał na siebie, a następnie znów na ciebie.
   - To przez ciebie – oznajmił. – Więc jeśli nie chcesz abym zachorował, to szybko wracamy do mieszkania.
Prychnęłaś cicho pod nosem, krzyżując ręce na klatce piersiowej. Następnie ruszyłaś w stronę powrotną.
   - Dobrze, ale to nie ze względu na ciebie – powiedziałaś szybko. – To tylko dlatego, że nie mam gdzie spać.
   - Niech ci będzie, księżniczko – zaśmiał się i objął cię ramieniem.
   - I przestań mnie nazywać księżniczką! I weź tę rękę! – krzyknęłaś, zrzucając jego rękę ze swojego ramienia.
   - Nie przestanę, bo lubię gdy się tak buntujesz – wymruczał, poruszając sugestywnie brwiami. – Przecież ci mówiłem, że pociągają mnie niegrzeczne dziewczynki.
   - Ale nie małolaty – prychnęłaś.
   - Za miesiąc już nie będziesz małolatą, więc…
   - Zboczeniec!


            Wszystko wróciło do normy. No, prawie wszystko… Wyjaśniłaś sobie z rodzicami wszystkie niejasności, troski, żale. Od nowa zaczęliście budować zaufanie, które wytarło się przez te ostatnie lata. Cieszyłaś się z takiego obrotu sprawy. Cieszyłaś się, że znów czułaś się kochana. Jednak to nie znaczy, że przestałaś się buntować. O nie! Nadal uciekałaś z domu na kilka dni, tym razem zostawiając wiadomość swoim rodzicom, by się zbytnio nie martwili. Najczęściej uciekałaś do Doojoona. A raczej do Junhyunga… Jeśli o nim mowa, to nadal przyprawiał cię o ból głowy, nadal nazywał cię księżniczką i rzucał ci półsłówkami niemoralne propozycje. Lecz to dlatego go tak pokochałaś. Byłaś jego małą buntowniczką.

~*~

Dla Mafuyu :) 

Trochę mała zmiana planów. Miał być Zico, ale niestety - muszę wprowadzić w tamten scenariusz większe poprawki. 

Taka mała informacja na koniec:
Za niedługo zaczynam szkołę, już w piątek mam oficjalne rozpoczęcie i zaczyna się mój nowy etap w życiu. Nie wiem, jak będzie to wyglądać, ale na pewno nie będę już mogła się tak bardzo skupić na blogowaniu. W związku z tym, scenariusze będą pojawiać się nieregularnie. Będzie dobrze, jeśli będzie jeden na miesiąc. 

9 komentarzy:

  1. Scenariusz baardzo w moich klimatach <3 trochę dramatyzmu plus szczęśliwe, ale nie przesłodzone zakończenie. PERFEKCJA :D
    Co do kolejnych scenariuszy to i tak liczę na to, że co jakiś czas (czyt. co najmniej raz w miesiącu^^) dasz znak życia :P
    Życzę Ci powodzenia na nowej dro... w nowym etapie życia! ;P
    Hwaiting~!

    ~Alice

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łaaa...
      To jest cudowne!
      Do tego Junhyung ♥
      "Zawadziacki uśmieszek debila"
      Wyplułam mango, które jadłam i do tej pory płaczę ze śmiechu :D Genialny scenariusz ^ ^

      Usuń
  3. Normalnie mnie urzekłaś tym scenariuszem ^^^ Zwykle nie przepadam za Beast, ale dzięki tobie chyba się do nich przekonam :))) Świetny scenariusz :D Życzę dalszej weny <333

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejku to opowiadanie było świetne. ^.^
    Takie właśnie ff moglabym czytać cały czas :D
    Życzę ci dalszej weny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem w siódmym niebie!!!! <3 To było takie mega cudowne, że aż brak mi słów :3
    Uwielbiam JunHyung'a, a ty tak mega go tutaj przedstawiłaś!
    Bardzo mi się podobało <3
    Dziękuje!! <3
    Życzę dużo weny i Hwaiting!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Przeczytałam ten scenariusz już wcześniej, ale jakoś zapomniałam o dodaniu komentarza. Dlatego teraz to robię. Bardzo mi się podobało, lekko się czytało. Nie trudno mi się było wcielić w bohaterkę, dlatego jestem za takimi przyjemnymi one shotami.
    ~Rin

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny scenariusz ....ryczałam ze śmiechu w pewnych momentach..weny,weny i jeszcze raz weny! ^^
    zapraszam do mnie,nie dawno założyłam bloga :)
    http://indestructiblekorea12.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja z opóźnieniem xD
    Cudny ten scenariusz *-* Jun Hyung *-* Woaaah~

    OdpowiedzUsuń