„W momencie śmierci bliskiego uderza
człowieka świadomość niczym nie dającej się zapełnić pustki”
~Józef Tischner
Z
utęsknionym wzrokiem, wpatrywałaś się w zdjęcie, które trzymałaś w dłoni. Łzy
powoli spływały po policzkach i odbijały się o szklaną powłokę ramki.
Przymknęłaś oczy i wybuchłaś gorzkim płaczem. Opadłaś na posłanie i wtuliłaś
się w poduszkę, która pachniała jeszcze jego perfumami.
Minął
tydzień. Siedem ciężkich dni bez niego. Bez twojego ukochanego, który zostawił
cię na pastwę tego okrutnego świata. Zostawił na zawsze.
Położyłaś białą lilię na szarym
nagrobku, wpatrując się w wyryte imię i daty. To tutaj teraz leżał twój
ukochany. Twój narzeczony z którym miałaś spędzić całe swoje życie. Na myśl o
tym beztroskim chłopaku, twoje serce niemiłosiernie bolało. Pustka, która była
w twoim sercu była przeraźliwie bolesna.
- Przepraszam –
usłyszałaś obok siebie delikatny i męski głos.
Zaskoczona odwróciłaś się i zobaczyłaś nie za wysokiego
Koreańczyka, który wpatrywał się w ciebie z zainteresowaniem.
- Ty jesteś _____?
– spytał niepewnie.
Zmarszczyłaś brwi, przyglądając się nieznajomemu. Twój
instynkt samozachowawczy odezwał się, bo odsunęłaś się trochę od chłopaka.
Musiałaś być ostrożna, bo nie wiedziałaś – kim on był i czego chciał od ciebie.
- Tak, to ja –
odparłaś, nie spuszczając z niego wzroku.
Chłopak uśmiechnął się delikatnie.
- Nazywam się Lee
Byunghun, młodszy brat Kyunghyuna. – przedstawił się i w geście szacunku
zrobił malutki ukłon w twoją stronę.
- Młodszy brat? –
spytałaś zaskoczona.
Nie spodziewałaś się tego, że Kyunghyun miał młodszego
brata. Teraz dopiero dotarło do ciebie, że twój narzeczony nigdy nic nie
wspominał o swojej rodzinie. Zawsze zbywał cię, bądź zmieniał temat.
Chłopak uśmiechnął się drwiąco pod nosem, opuszczając głowę.
- Mogłem się tego
spodziewać – mruknął.
- Możesz mi coś
wyjaśnić?
Koreańczyk ponownie spojrzał w twoją stronę.
- Domyślam się, że
Kyunghyun nie kontaktował się z wami, więc skąd o mnie wiesz?
- Może pójdziemy do
mojego mieszkania i tam porozmawiamy? – zaproponował.
- Skąd pewność, że
mogę ci zaufać? – spytałaś, patrząc na niego podejrzanie.
Chłopak spojrzał na ciebie, uśmiechając się pod nosem. Następnie
sięgnął do kieszeni i wyciągnął z niego portfel. Otworzył go, po czym podał ci
zdjęcie. Zdjęcie na którym był twój nastoletni ukochany i młodsza wersja
Byughuna. Spojrzałaś na chłopaka, następnie na zdjęcie i znów na Koreańczyka.
- Jakoś niepodobny
jesteś – mruknęłaś i oddałaś mu zdjęcie.
Chłopak szybko schował fotografię do portfela, a następnie
do kieszeni kurki.
- Teraz mi
wierzysz?
- Trochę –
odparłaś.
- Musisz mi zaufać,
tak samo, jak ufał mi Kyunghyun.
- Dobrze –
powiedziałaś po chwili zastanowienia.
Lee
Byunghun zaprowadził cię do swojego mieszkania. Ugościł cię, podając ci do
picia gorącą herbatę. Z przyjemnością wzięłaś ciepły kubek do dłoni. Na
cmentarzu stałaś już długo, więc kiedy zrobiłaś jeden łyk gorącego napoju – to
po twoim ciele przeszła przyjemna fala ciepła.
Młodszy brat
Kyunghyuna usiadł obok ciebie na kanapie ze szklanką soku pomarańczowego w
dłoni.
- Teraz mi wszystko
możesz powiedzieć.
- To prawda, że
Kyunghyun nie kontaktował się z nami, a raczej z naszymi rodzicami – zaczął
chłopak.
Na samo wspomnienie imienia ukochanego, spięłaś się i
zacisnęłaś pięść na uchwycie kubka. Tak próbowałaś powstrzymać niechciane
emocje.
- Zapewne nie
powiedział ci, dlaczego od nas odszedł – pokiwałaś przecząco głową, a Byunghun
kontynuował. – Ale w sumie, to teraz nieważne.
Zaskoczył cię. Naprawdę chciałaś coś wiedzieć na temat tej
rodziny, lecz nie mogłaś teraz o to wypytać. Przecież to już nie miało nic
wspólnego z tobą, prawda?
- Jednak jakiś
miesiąc temu Kyunghyun odezwał się do mnie, na początku byłem wściekły, nie
chciałem z nim rozmawiać, przez to że nas zostawił – widać, że chłopaka
dręczyły wyrzuty sumienia, bądź wspomnienia związane z bratem. – Lecz wreszcie
spotkaliśmy się po tych latach, powiedział mi swojej chorobie…
I kolejne ukłucie żalu. Ty nic nie wiedziałaś o tym, że
chorował. Wszystko przed tobą ukrywał, abyś się nie martwiła.
- Opowiedział mi o
tobie – nagle spojrzał w twoją stronę z lekkim uśmiechem. – Naprawdę cię kochał
i nie mógł się pogodzić, że cię zostawi.
Zarumieniłaś się na te słowa, ale i również – jeszcze
bardziej czułaś wyrzuty sumienia, że nic nie wiedziałaś. Byłaś nieświadoma
tego, że twój ukochany cierpiał w samotności. Spojrzałaś ponownie na chłopaka,
ale on siedział i ściskał w dłoni już pustą szklankę. Jego policzki i usta
drgały. Widziałaś, jak próbował powstrzymać swoje łzy.
Westchnęłaś cicho pod nosem i odstawiłaś na szklany stolik
kubek. Przybliżyłaś się do chłopaka i objęłaś go delikatnie. Koreańczyk był
zaskoczony twoim – dla niego – dziwnym zachowaniem.
- C-co ty robisz? –
spytał zdumiony, spoglądając na ciebie.
Wasze twarze były blisko, na co chłopak się zmieszał.
- Cii… nic nie mów.
Wiem, co czujesz i jakie emocje tobą targają, wypłacz się – wyszeptałaś cicho i
przymknęłaś powieki, delikatnie opierając swoje czoło o jego głowę.
Byunghun już nic nie powiedział. Siedzieliście tak przed
dobre kilka minut. Chłopak siedział nieruchomo, ale słyszałaś te ciche
pociągnięcia nosem.
Po kilku
minutach, chłopak nagle się wyprostował. Tym samym również, wyrwał się z twojego
uścisku. Spoglądałaś na niego zdezorientowana, bo widziałaś, że próbował ukryć
swoje łzy. Rękawem swojej bluzy otarł oczy, po czym spojrzał na ciebie z
delikatnym uśmiechem.
- To dziwne, bo to
ja miałem pocieszyć ciebie – oznajmił.
- Po…pocieszyć mnie?
– spytałaś zaskoczona.
- O to właśnie
poprosił mnie Kyunghyun, poprosił abym się tobą zaopiekował, ponieważ nikogo
tutaj nie masz.
Szybko zasłoniłaś swoje usta, a w oczach pojawiły się łzy.
Kyunghyun był naprawdę kochany. Zawsze o tobie pamiętał, zawsze się tobą
opiekował i opiekuje się nadal – tam z tego lepszego świata.
- E…ee – chłopak
spojrzał na ciebie lekko przerażony. - _____, nie płacz! Co ja takiego
zrobiłem… przecież nic takiego nie powiedziałem, abyś mogła płakać!
Był roztargniony i nerwowo wiercił się na kanapie.
Uśmiechnęłaś się przez łzy w jego stronę, kiwając przecząco głową.
- Przepraszam, ale
to chyba ze… - nie miałaś pojęcia, jak to nazwać.
- Czyli to nie
przeze mnie? – spytał uspokojony.
- Nie –
powiedziałaś i otarłaś swoje oczy, po czym zaśmiałaś się. – Po prostu przez
chwilę poczułam się, jakby Kyunghyun był tutaj ze mną.
Byunghun uśmiechnął się delikatnie i przytaknął głową.
- Od dzisiaj możesz
zwracać się do mnie o każdą pierdołę – oznajmił. – I nazywaj mnie L.Joe.
Po tych słowach uśmiechnął się szeroko. Odwzajemniłaś jego
uśmiech, spoglądając na niego. Był tak bardzo podobny Kyunghyuna.
Minęło
kilka dni od poznania L.Joe. Nadal byłaś w dziwnym stanie apatii, nadal
tęskniłaś, nadal odczuwałaś ból po stracie. Jednakże dzięki chłopakowi, twoje
życie chociaż trochę nabrało barw. Byunghun przychodził do twojego mieszkania
codziennie, przynosił ci zakupy, robił posiłki, rozmawiał z tobą. Dzięki niemu,
nie czułaś się tak osamotniona.
- Ciągle siedzisz w
domu – powiedział niezadowolony Koreańczyk, podając ci kubek z herbatą.
Spojrzałaś na niego z wdzięcznością.
- Przecież wychodzę
– odparłaś, biorąc ostrożnie jeden łyk, by się nie sparzyć.
- Ta, na cmentarz i
z powrotem do domu – przewrócił oczyma, opierając się o kuchenny blat.
- Zawsze coś.
Naprawdę nie obchodziło cię, czy gdzieś wychodziłaś. Nie
czułaś takiej potrzeby.
- Wiesz, że
Kyunghyunowi to by się nie spodobało.
Na samo wspomnienie imienia ukochanego, zacisnęłaś mocno
pięści. Nie uszło to uwadze L.Joe, który przypatrywał się twojej zaciśniętej
dłoni.
- Nie dajesz mi
wyboru – westchnął.
Spojrzałaś na niego pytająco, a chłopak w odpowiedzi,
uśmiechnął się tajemniczo.
- Zabieram cię do
galerii handlowej – oznajmił, a ty spojrzałaś na niego kpiąco.
- Nigdzie nie idę –
powiedziałaś pewnie.
- Jeszcze się
przekonamy.
Spojrzałaś na niego podejrzliwie, ale on znów tylko się
uśmiechnął pod nosem.
W końcu
wyszło na jego. Zmusił cię szantażem, abyś się ubrała i poszła z nim do
centrum. I tak właśnie stałaś w jakimś sklepie odzieżowym. Nie czułaś się tutaj
dobrze. Może dlatego, że niektóre miejsca przypominały ci zmarłego
narzeczonego? Rozejrzałaś się w poszukiwaniu L.Joe, który nagle zniknął ci
wśród tych wszystkich ubrań. Po chwili jednak, pojawił się obok ciebie, mając w
ręku kilka ubrań.
- Do przymierzalni,
marsz! – rozkazał bardzo poważnym głosem.
Spojrzałaś na niego jak na błazna.
- Niby po co?
- Nie pytaj, tylko
bierz te rzeczy i idź – odparł i podał ci wszystkie rzeczy, które wybrał,
po czym siłą zaprowadził cię do przymierzalni i lekko popchnął do niej,
zamykając drzwi.
Westchnęłaś cicho pod nosem, spoglądając na ubrania. Były
takie kolorowe i żywe – a nie te czarne łachmany, które nosiłaś w żałobie.
Chyba nie miałaś innego wyjścia, więc zaczęłaś się przebierać.
- Nie zapomnij mi
się pokazać! – usłyszałaś.
- Tak, tak –
mruknęłaś.
- Jeśli tego nie
zrobisz, to sam wejdę do tej przymierzalni – ostrzegł cię.
Zdenerwowała cię jego uwaga.
- A tylko spróbuj!
– warknęłaś.
- Ja tam jestem do
wszystkiego zdolny.
Kiedy ubrałaś pierwszą, turkusową bluzkę od razu otworzyłaś
białe drzwiczki.
- Zadowolony? –
spytałaś zła.
Chłopak zmierzył cię od stóp do głów i po chwili skrzywił
się, kiwając przecząco głową.
- Nie ten krój,
następna! – oznajmił.
- Chyba sobie
żartujesz, że będę musiała wszystko przymierzyć.
- Nie gadaj, tylko
się przebieraj, bo za chwilę mogę ci pomóc jeśli taka jesteś!
- Zboczeniec –
mruknęłaś pod nosem.
Nie masz pojęcia, ile rzeczy przymierzyłaś. Zauważyłaś
jednak, że L.Joe miał niesamowite wyczucie stylu. Za jego namową zakupiłaś nowe
rzeczy, które zapewne odświeżą ci szafę.
Po
męczących zakupach, Byunghun zaprosił cię na lody. Wziął cię do kawiarenki,
gdzie zawsze chodziłaś z Kyunghyunem… Przystanęłaś na chwilę, spoglądając na
znajome miejsce. L.Joe spojrzałaś na ciebie pytająco, ale ty nie zareagowałaś.
- Tutaj zawsze
chodziłam z Kyunghyunem – oznajmiłaś cicho.
- _____ -
Koreańczyk podszedł do ciebie, stanął przed tobą i złapał za ramiona,
spoglądając prosto w twoje oczy. – Proszę, opamiętaj się!
W twoich oczach znów zebrały się łzy.
- Ale to trudne –
jęknęłaś.
- Wiem, ale proszę…
_____, nie rozpamiętuj wszystkiego, pozwól Kyunghyunowi odejść bez żalu –
wyszeptał.
Spojrzałaś na chłopaka, w jego ciemne oczy, które spoglądały
na ciebie błagalnie. Miałaś wrażenie, jakbyś spoglądała w oczy Kyunghyuna,
które prosiły cię o to samo. Przez to, szybko opuściłaś głowę.
- Żyj
teraźniejszością, a nie przeszłością – wyszeptał. – Nie zapominaj o nim, ale
nie zatracaj się przez to. On zawsze będzie w naszych sercach, ale ty musisz
żyć tu i teraz.
Doskonale o tym wiedziałaś. Tylko, dlaczego to było takie
skomplikowane? Proste słowa są łatwe do wypowiedzenia, ale co z zrobić, aby
zamienić to w czyn?
- J-Jak? –
wyszeptałaś.
L.Joe rozejrzał się i widział ludzi, którzy spoglądają na
was z zainteresowaniem.
- Nad tym się
pomyśli, a teraz dla osłody zjemy lody – powiedział wesoło.
Spojrzałaś na niego z delikatnym uśmiechem. Szybko otarłaś
łzy i skierowaliście się do stoiska z lodami.
- Co ty robisz?! –
krzyknęłaś, kiedy weszłaś do swojej sypialni i zobaczyłaś L.Joe, który pakował
do wielkich pudełek ubrania po swoim bracie.
- Jak widać,
porządki – odparł ze spokojem w głosie, wrzucając kolejną koszulę do pudełka.
Szybko podeszłaś do niego i chciałaś już sięgnąć po ubranie,
ale stanowczy uścisk na nadgarstku cię powstrzymał. Spojrzałaś na chłopaka,
który kiwał przecząco głową.
- Nie rób tego,
_____ - powiedział. – Mamy zapomnieć o tym, a to jest pierwszy krok.
- Ale… ale to za
wcześnie!
Nie chciałaś robić porządków z rzeczami Kyunghyuna. Nie
miałaś nawet sił, aby otworzyć jego szafę i poczuć jego zapach.
- Wiem, że to trudne,
dlatego robię to za ciebie – odparł.
- Co z tym chcesz
zrobić? – spytałaś cicho.
- Oddam
potrzebującym, tak właśnie chciał Kyunghyun – odpowiedział i wyciągnął kolejną
koszulę.
Spoglądałaś na to z bólem. Trudno było ci spoglądać na
rzeczy, które sama mu kupowałaś. Westchnęłaś cicho i usiadłaś na ziemi obok
pudła. Spojrzałaś do niego z utęsknieniem. Tak bardzo chciałaś jeszcze raz
zobaczyć ukochanego w tych wszystkich ubraniach.
- O, znalazłem coś
– odezwał się nagle L.Joe.
Spojrzałaś na niego pytająco, a on pokazał białą kopertę.
Przejrzał ją z każdej strony.
- Zaadresowana do
ciebie – oznajmił i podał ci wspomnianą rzecz.
Ujęłaś kopertę w dłoni i spojrzałaś na swoje imię, które
było wypisane na niej. Bez problemu rozpoznałaś nadawcę. Tylko Kyunghyun miał
tak koślawe pismo. Spojrzałaś niepewnie na Byunghuna.
- Otwórz –
powiedział.
- Trochę się boję.
- Nie ma czego,
zapewne warto przeczytać.
Przełknęłaś głośno ślinę i drżącymi rękoma otworzyłaś
kopertę. Niepewnie wyjęłaś kartkę papieru i rozwinęłaś ją. Już po pierwszych
słowach chciałaś płakać…
Moja najdroższa,
Jeśli czytasz ten list, oznacza to, że już dawno umarłem. Jeśli go
odnalazłaś, oznacza to, że w pełni pogodziłaś się z moim odejściem i próbujesz
ułożyć sobie życie na nowo. Przepraszam, że Cię zostawiłem. Przepraszam, że
byłem samolubny i nie powiedziałem Ci nic o chorobie. Przepraszam za ból, który
Ci sprawiłem. Nie chciałem widzieć zmartwienia na Twojej ślicznej buźce. Twój
radosny uśmiech był dla mnie jak najlepsze lekarstwo uśmierzający ból. Tak
więc, proszę – wybacz mi to. Uśmiechaj się zawsze, niezależnie od sytuacji jaka
Cię spotka. Właśnie z tego lepszego miejsca w którym się znalazłem, chciałbym
obserwować Twój uśmiech. Możesz to dla mnie zrobić?
Wysłałem ku Tobie mojego młodszego brata – Byunghuna, bądź jak wolisz
L.Joe. Mam nadzieję, że nie uprzykrza Ci życia, bo doskonale wiem, że czasem
bywa irytujący. Jednak zawsze można na nim polegać. Poprosiłem go o to, aby się
Tobą zaopiekował, jeśli mnie zabraknie. Zdawałem sobie sprawę, że zostaniesz
sama, a potrzebowałaś wsparcia.
Myszko, na końcu mam do Ciebie pewną prośbę. Pragnąłbym, abyś o mnie
zapomniała jako o swym narzeczonym. Proszę, ułóż sobie życie na nowo z jakimś
mężczyzną godnym Ciebie, którego pokochasz. Chcę, abyś była szczęśliwa, więc
nie patrz w przeszłość. Nie szukaj mnie, ponieważ ja zawsze będę z Tobą. Będę
zajmował malutką część Twojego serca. Resztę pozostawiam przyszłemu
szczęściarzowi, którego w pełni zaakceptuję.
Twój Kyunghyun.
P.S. Kocham Cię.
Kiedy przeczytałaś ostatnie słowa, wybuchłaś głośnym
płaczem. Nie, to nie mogła być prawda. Wszystkie wspomnienia znów pojawiły się
w Twojej głowie, które sprawiały ból. Pomimo tego, że były to szczęśliwe
chwile, dla ciebie teraz były bolesne.
Po chwili poczułaś mocny uścisk. To L.Joe przytulił cię
mocno do siebie.
- Wypłacz się ten
ostatni raz – wyszeptał.
Miał taki piękny, kojący głos.
Nie miałaś
pojęcia, czy minęło kilka minut, czy może więcej. Wiedziałaś jedynie to, że
potrzebowałaś kogoś, kto był przy tobie. Kogoś, kto mógł cię przytulić.
Wystarczyła sama obecność chłopaka, byś czuła się lepiej. Nie potrzebowałaś
pocieszających i bezsensownych słówek.
Oderwałaś
się od niego, uśmiechając się blado w stronę Koreańczyka. On odwzajemnił twój
uśmiech, po czym sięgnął do twojej twarzy i opuszkami palców otarł wyschnięte
łzy. Trochę zaskoczył cię tym czułym gestem.
- Lepiej? – spytał.
- Dziękuję-
wyszeptałaś, wpatrując się w jego ciemne oczy.
Oczy Kyunghyuna…
Po chwili L.Joe wstał i zaczął ponownie robić porządki. Spoglądałaś
na jego wszystkie ruchy, na wszystkie ubrania, które lądowały na ziemi albo w
pudle.
- Chcesz coś
zachować z jego osobistych rzeczy? – spytał.
Rozejrzałaś się po sypialni. Nadal były tutaj jego biżuteria,
zegarek i różne inne rzeczy. Czy potrzebowałaś czegokolwiek?
- Nie… Możesz
wszystko zabrać – odparłaś cicho.
- O, co za progres
– zaśmiał się.
Również uśmiechnęłaś się na tę uwagę.
- Nie potrzebuje
rzeczy materialnych, on zawsze będzie w moim sercu – oznajmiłaś i jakby na
potwierdzenie, chwyciłaś się za miejsce, gdzie było serce.
L.Joe tego nie skomentował w żaden sposób. W ciszy
segregował rzeczy, a ty z lekkim trudem zaczęłaś mu pomagać.
~*~
Dla Love Lali :)
Przepraszam.
Nie lubię pisać o śmierci, ale tak pasowało mi do scenariusza.
Jeśli wena dopisze, to część druga powinna pojawić się do tygodnia. :)
O kurde...
OdpowiedzUsuńJak mi powiedziałaś, że ktoś umrze to byłam przerażona, ale teraz to.... chyba się cieszę, że to nikt o kim myślałam :) Scenariusz cudowny!
Życzę Ci duuuużo weny ♥
Omo ^.^ uwielbiam takie scenariusze
OdpowiedzUsuńJak przeczytalam to o smierci to serce mi stanelo. Na szczescie to nie L.Joe umarl. Ulgaaa. Bardzo, ale to bardzo mi sie podoba ta czesc, niby nic takiego a jednak. Nic tylko czekac na nastepna czesc.
OdpowiedzUsuńPs. Przepraszam za brak polskich znakow, ale mam hangul w tel
Aaa i jeszcze jedno. Prawdziwe imie L.Joe to Lee ByungHUN bez tego "y" przed "u"
UsuńDziękuję za wychwycenie błędu, już poprawiam ;)
UsuńI cieszę się, że się podobało. :)
Na początku myślałam, że to L.Joe umarł, ale na szczęście nie.Ale i tak mi smutno T-T
OdpowiedzUsuńCzytam to kolejny raz i znowu przy fragmencie z listem poleciała mi łezka po policzku ;__; to takie smutne a zarazem piękne <3 czekam z niecierpliwością na kolejną część :P
OdpowiedzUsuń~Alice