30 października 2014

L.Joe: "Bolesna pustka" 1/2


„W momencie śmierci bliskiego uderza człowieka świadomość niczym nie dającej się zapełnić pustki”
~Józef Tischner

            Z utęsknionym wzrokiem, wpatrywałaś się w zdjęcie, które trzymałaś w dłoni. Łzy powoli spływały po policzkach i odbijały się o szklaną powłokę ramki. Przymknęłaś oczy i wybuchłaś gorzkim płaczem. Opadłaś na posłanie i wtuliłaś się w poduszkę, która pachniała jeszcze jego perfumami.


            Minął tydzień. Siedem ciężkich dni bez niego. Bez twojego ukochanego, który zostawił cię na pastwę tego okrutnego świata. Zostawił na zawsze.
Położyłaś białą lilię na szarym nagrobku, wpatrując się w wyryte imię i daty. To tutaj teraz leżał twój ukochany. Twój narzeczony z którym miałaś spędzić całe swoje życie. Na myśl o tym beztroskim chłopaku, twoje serce niemiłosiernie bolało. Pustka, która była w twoim sercu była przeraźliwie bolesna.
   - Przepraszam – usłyszałaś obok siebie delikatny i męski głos.
Zaskoczona odwróciłaś się i zobaczyłaś nie za wysokiego Koreańczyka, który wpatrywał się w ciebie z zainteresowaniem.
   - Ty jesteś _____? – spytał niepewnie.
Zmarszczyłaś brwi, przyglądając się nieznajomemu. Twój instynkt samozachowawczy odezwał się, bo odsunęłaś się trochę od chłopaka. Musiałaś być ostrożna, bo nie wiedziałaś – kim on był i czego chciał od ciebie.
   - Tak, to ja – odparłaś, nie spuszczając z niego wzroku.
Chłopak uśmiechnął się delikatnie.
   - Nazywam się Lee Byunghun, młodszy brat Kyunghyuna. – przedstawił się i w geście szacunku zrobił malutki ukłon w twoją stronę.
   - Młodszy brat? – spytałaś zaskoczona.
Nie spodziewałaś się tego, że Kyunghyun miał młodszego brata. Teraz dopiero dotarło do ciebie, że twój narzeczony nigdy nic nie wspominał o swojej rodzinie. Zawsze zbywał cię, bądź zmieniał temat.
Chłopak uśmiechnął się drwiąco pod nosem, opuszczając głowę.
   - Mogłem się tego spodziewać – mruknął.
   - Możesz mi coś wyjaśnić?
Koreańczyk ponownie spojrzał w twoją stronę.
   - Domyślam się, że Kyunghyun nie kontaktował się z wami, więc skąd o mnie wiesz?
   - Może pójdziemy do mojego mieszkania i tam porozmawiamy? – zaproponował.
   - Skąd pewność, że mogę ci zaufać? – spytałaś, patrząc na niego podejrzanie.
Chłopak spojrzał na ciebie, uśmiechając się pod nosem. Następnie sięgnął do kieszeni i wyciągnął z niego portfel. Otworzył go, po czym podał ci zdjęcie. Zdjęcie na którym był twój nastoletni ukochany i młodsza wersja Byughuna. Spojrzałaś na chłopaka, następnie na zdjęcie i znów na Koreańczyka.
   - Jakoś niepodobny jesteś – mruknęłaś i oddałaś mu zdjęcie.
Chłopak szybko schował fotografię do portfela, a następnie do kieszeni kurki.
   - Teraz mi wierzysz?
   - Trochę – odparłaś.
   - Musisz mi zaufać, tak samo, jak ufał mi Kyunghyun.
   - Dobrze – powiedziałaś po chwili zastanowienia.
            Lee Byunghun zaprowadził cię do swojego mieszkania. Ugościł cię, podając ci do picia gorącą herbatę. Z przyjemnością wzięłaś ciepły kubek do dłoni. Na cmentarzu stałaś już długo, więc kiedy zrobiłaś jeden łyk gorącego napoju – to po twoim ciele przeszła przyjemna fala ciepła.
            Młodszy brat Kyunghyuna usiadł obok ciebie na kanapie ze szklanką soku pomarańczowego w dłoni.
   - Teraz mi wszystko możesz powiedzieć.
   - To prawda, że Kyunghyun nie kontaktował się z nami, a raczej z naszymi rodzicami – zaczął chłopak.
Na samo wspomnienie imienia ukochanego, spięłaś się i zacisnęłaś pięść na uchwycie kubka. Tak próbowałaś powstrzymać niechciane emocje.
   - Zapewne nie powiedział ci, dlaczego od nas odszedł – pokiwałaś przecząco głową, a Byunghun kontynuował. – Ale w sumie, to teraz nieważne.
Zaskoczył cię. Naprawdę chciałaś coś wiedzieć na temat tej rodziny, lecz nie mogłaś teraz o to wypytać. Przecież to już nie miało nic wspólnego z tobą, prawda?
   - Jednak jakiś miesiąc temu Kyunghyun odezwał się do mnie, na początku byłem wściekły, nie chciałem z nim rozmawiać, przez to że nas zostawił – widać, że chłopaka dręczyły wyrzuty sumienia, bądź wspomnienia związane z bratem. – Lecz wreszcie spotkaliśmy się po tych latach, powiedział mi swojej chorobie…
I kolejne ukłucie żalu. Ty nic nie wiedziałaś o tym, że chorował. Wszystko przed tobą ukrywał, abyś się nie martwiła.
   - Opowiedział mi o tobie – nagle spojrzał w twoją stronę z lekkim uśmiechem. – Naprawdę cię kochał i nie mógł się pogodzić, że cię zostawi.
Zarumieniłaś się na te słowa, ale i również – jeszcze bardziej czułaś wyrzuty sumienia, że nic nie wiedziałaś. Byłaś nieświadoma tego, że twój ukochany cierpiał w samotności. Spojrzałaś ponownie na chłopaka, ale on siedział i ściskał w dłoni już pustą szklankę. Jego policzki i usta drgały. Widziałaś, jak próbował powstrzymać swoje łzy.
Westchnęłaś cicho pod nosem i odstawiłaś na szklany stolik kubek. Przybliżyłaś się do chłopaka i objęłaś go delikatnie. Koreańczyk był zaskoczony twoim – dla niego – dziwnym zachowaniem.
   - C-co ty robisz? – spytał zdumiony, spoglądając na ciebie.
Wasze twarze były blisko, na co chłopak się zmieszał.
   - Cii… nic nie mów. Wiem, co czujesz i jakie emocje tobą targają, wypłacz się – wyszeptałaś cicho i przymknęłaś powieki, delikatnie opierając swoje czoło o jego głowę.
Byunghun już nic nie powiedział. Siedzieliście tak przed dobre kilka minut. Chłopak siedział nieruchomo, ale słyszałaś te ciche pociągnięcia nosem.
            Po kilku minutach, chłopak nagle się wyprostował. Tym samym również, wyrwał się z twojego uścisku. Spoglądałaś na niego zdezorientowana, bo widziałaś, że próbował ukryć swoje łzy. Rękawem swojej bluzy otarł oczy, po czym spojrzał na ciebie z delikatnym uśmiechem.
   - To dziwne, bo to ja miałem pocieszyć ciebie – oznajmił.
   - Po…pocieszyć mnie? – spytałaś zaskoczona.
   - O to właśnie poprosił mnie Kyunghyun, poprosił abym się tobą zaopiekował, ponieważ nikogo tutaj nie masz.
Szybko zasłoniłaś swoje usta, a w oczach pojawiły się łzy. Kyunghyun był naprawdę kochany. Zawsze o tobie pamiętał, zawsze się tobą opiekował i opiekuje się nadal – tam z tego lepszego świata.
    - E…ee – chłopak spojrzał na ciebie lekko przerażony. - _____, nie płacz! Co ja takiego zrobiłem… przecież nic takiego nie powiedziałem, abyś mogła płakać!
Był roztargniony i nerwowo wiercił się na kanapie. Uśmiechnęłaś się przez łzy w jego stronę, kiwając przecząco głową.
   - Przepraszam, ale to chyba ze… - nie miałaś pojęcia, jak to nazwać.
   - Czyli to nie przeze mnie? – spytał uspokojony.
   - Nie – powiedziałaś i otarłaś swoje oczy, po czym zaśmiałaś się. – Po prostu przez chwilę poczułam się, jakby Kyunghyun był tutaj ze mną.
Byunghun uśmiechnął się delikatnie i przytaknął głową.
   - Od dzisiaj możesz zwracać się do mnie o każdą pierdołę – oznajmił. – I nazywaj mnie L.Joe.
Po tych słowach uśmiechnął się szeroko. Odwzajemniłaś jego uśmiech, spoglądając na niego. Był tak bardzo podobny Kyunghyuna.


            Minęło kilka dni od poznania L.Joe. Nadal byłaś w dziwnym stanie apatii, nadal tęskniłaś, nadal odczuwałaś ból po stracie. Jednakże dzięki chłopakowi, twoje życie chociaż trochę nabrało barw. Byunghun przychodził do twojego mieszkania codziennie, przynosił ci zakupy, robił posiłki, rozmawiał z tobą. Dzięki niemu, nie czułaś się tak osamotniona.
   - Ciągle siedzisz w domu – powiedział niezadowolony Koreańczyk, podając ci kubek z herbatą.
Spojrzałaś na niego z wdzięcznością.
   - Przecież wychodzę – odparłaś, biorąc ostrożnie jeden łyk, by się nie sparzyć.
   - Ta, na cmentarz i z powrotem do domu – przewrócił oczyma, opierając się o kuchenny blat.
   - Zawsze coś.
Naprawdę nie obchodziło cię, czy gdzieś wychodziłaś. Nie czułaś takiej potrzeby.
   - Wiesz, że Kyunghyunowi to by się nie spodobało.
Na samo wspomnienie imienia ukochanego, zacisnęłaś mocno pięści. Nie uszło to uwadze L.Joe, który przypatrywał się twojej zaciśniętej dłoni.
   - Nie dajesz mi wyboru – westchnął.
Spojrzałaś na niego pytająco, a chłopak w odpowiedzi, uśmiechnął się tajemniczo.
   - Zabieram cię do galerii handlowej – oznajmił, a ty spojrzałaś na niego kpiąco.
   - Nigdzie nie idę – powiedziałaś pewnie.
   - Jeszcze się przekonamy.
Spojrzałaś na niego podejrzliwie, ale on znów tylko się uśmiechnął pod nosem.


            W końcu wyszło na jego. Zmusił cię szantażem, abyś się ubrała i poszła z nim do centrum. I tak właśnie stałaś w jakimś sklepie odzieżowym. Nie czułaś się tutaj dobrze. Może dlatego, że niektóre miejsca przypominały ci zmarłego narzeczonego? Rozejrzałaś się w poszukiwaniu L.Joe, który nagle zniknął ci wśród tych wszystkich ubrań. Po chwili jednak, pojawił się obok ciebie, mając w ręku kilka ubrań.
   - Do przymierzalni, marsz! – rozkazał bardzo poważnym głosem.
Spojrzałaś na niego jak na błazna.
   - Niby po co?
   - Nie pytaj, tylko bierz te rzeczy i idź – odparł i podał ci wszystkie rzeczy, które wybrał, po czym siłą zaprowadził cię do przymierzalni i lekko popchnął do niej, zamykając drzwi.
Westchnęłaś cicho pod nosem, spoglądając na ubrania. Były takie kolorowe i żywe – a nie te czarne łachmany, które nosiłaś w żałobie. Chyba nie miałaś innego wyjścia, więc zaczęłaś się przebierać.
   - Nie zapomnij mi się pokazać! – usłyszałaś.
   - Tak, tak – mruknęłaś.
   - Jeśli tego nie zrobisz, to sam wejdę do tej przymierzalni – ostrzegł cię.
Zdenerwowała cię jego uwaga.
   - A tylko spróbuj! – warknęłaś.
   - Ja tam jestem do wszystkiego zdolny.
Kiedy ubrałaś pierwszą, turkusową bluzkę od razu otworzyłaś białe drzwiczki.
   - Zadowolony? – spytałaś zła.
Chłopak zmierzył cię od stóp do głów i po chwili skrzywił się, kiwając przecząco głową.
   - Nie ten krój, następna! – oznajmił.
   - Chyba sobie żartujesz, że będę musiała wszystko przymierzyć.
   - Nie gadaj, tylko się przebieraj, bo za chwilę mogę ci pomóc jeśli taka jesteś!
   - Zboczeniec – mruknęłaś pod nosem.
Nie masz pojęcia, ile rzeczy przymierzyłaś. Zauważyłaś jednak, że L.Joe miał niesamowite wyczucie stylu. Za jego namową zakupiłaś nowe rzeczy, które zapewne odświeżą ci szafę.
            Po męczących zakupach, Byunghun zaprosił cię na lody. Wziął cię do kawiarenki, gdzie zawsze chodziłaś z Kyunghyunem… Przystanęłaś na chwilę, spoglądając na znajome miejsce. L.Joe spojrzałaś na ciebie pytająco, ale ty nie zareagowałaś.
   - Tutaj zawsze chodziłam z Kyunghyunem – oznajmiłaś cicho.
   - _____ - Koreańczyk podszedł do ciebie, stanął przed tobą i złapał za ramiona, spoglądając prosto w twoje oczy. – Proszę, opamiętaj się!
W twoich oczach znów zebrały się łzy.
   - Ale to trudne – jęknęłaś.
   - Wiem, ale proszę… _____, nie rozpamiętuj wszystkiego, pozwól Kyunghyunowi odejść bez żalu – wyszeptał.
Spojrzałaś na chłopaka, w jego ciemne oczy, które spoglądały na ciebie błagalnie. Miałaś wrażenie, jakbyś spoglądała w oczy Kyunghyuna, które prosiły cię o to samo. Przez to, szybko opuściłaś głowę.
   - Żyj teraźniejszością, a nie przeszłością – wyszeptał. – Nie zapominaj o nim, ale nie zatracaj się przez to. On zawsze będzie w naszych sercach, ale ty musisz żyć tu i teraz.
Doskonale o tym wiedziałaś. Tylko, dlaczego to było takie skomplikowane? Proste słowa są łatwe do wypowiedzenia, ale co z zrobić, aby zamienić to w czyn?
   - J-Jak? – wyszeptałaś.
L.Joe rozejrzał się i widział ludzi, którzy spoglądają na was z zainteresowaniem.
   - Nad tym się pomyśli, a teraz dla osłody zjemy lody – powiedział wesoło.
Spojrzałaś na niego z delikatnym uśmiechem. Szybko otarłaś łzy i skierowaliście się do stoiska z lodami. 


   - Co ty robisz?! – krzyknęłaś, kiedy weszłaś do swojej sypialni i zobaczyłaś L.Joe, który pakował do wielkich pudełek ubrania po swoim bracie.
   - Jak widać, porządki – odparł ze spokojem w głosie, wrzucając kolejną koszulę do pudełka.
Szybko podeszłaś do niego i chciałaś już sięgnąć po ubranie, ale stanowczy uścisk na nadgarstku cię powstrzymał. Spojrzałaś na chłopaka, który kiwał przecząco głową.
   - Nie rób tego, _____ - powiedział. – Mamy zapomnieć o tym, a to jest pierwszy krok.
   - Ale… ale to za wcześnie!
Nie chciałaś robić porządków z rzeczami Kyunghyuna. Nie miałaś nawet sił, aby otworzyć jego szafę i poczuć jego zapach.
   - Wiem, że to trudne, dlatego robię to za ciebie – odparł.
   - Co z tym chcesz zrobić? – spytałaś cicho.
   - Oddam potrzebującym, tak właśnie chciał Kyunghyun – odpowiedział i wyciągnął kolejną koszulę.
Spoglądałaś na to z bólem. Trudno było ci spoglądać na rzeczy, które sama mu kupowałaś. Westchnęłaś cicho i usiadłaś na ziemi obok pudła. Spojrzałaś do niego z utęsknieniem. Tak bardzo chciałaś jeszcze raz zobaczyć ukochanego w tych wszystkich ubraniach.
   - O, znalazłem coś – odezwał się nagle L.Joe.
Spojrzałaś na niego pytająco, a on pokazał białą kopertę. Przejrzał ją z każdej strony.
   - Zaadresowana do ciebie – oznajmił i podał ci wspomnianą rzecz.
Ujęłaś kopertę w dłoni i spojrzałaś na swoje imię, które było wypisane na niej. Bez problemu rozpoznałaś nadawcę. Tylko Kyunghyun miał tak koślawe pismo. Spojrzałaś niepewnie na Byunghuna.
   - Otwórz – powiedział.
   - Trochę się boję.
   - Nie ma czego, zapewne warto przeczytać.
Przełknęłaś głośno ślinę i drżącymi rękoma otworzyłaś kopertę. Niepewnie wyjęłaś kartkę papieru i rozwinęłaś ją. Już po pierwszych słowach chciałaś płakać…


Moja najdroższa,

Jeśli czytasz ten list, oznacza to, że już dawno umarłem. Jeśli go odnalazłaś, oznacza to, że w pełni pogodziłaś się z moim odejściem i próbujesz ułożyć sobie życie na nowo. Przepraszam, że Cię zostawiłem. Przepraszam, że byłem samolubny i nie powiedziałem Ci nic o chorobie. Przepraszam za ból, który Ci sprawiłem. Nie chciałem widzieć zmartwienia na Twojej ślicznej buźce. Twój radosny uśmiech był dla mnie jak najlepsze lekarstwo uśmierzający ból. Tak więc, proszę – wybacz mi to. Uśmiechaj się zawsze, niezależnie od sytuacji jaka Cię spotka. Właśnie z tego lepszego miejsca w którym się znalazłem, chciałbym obserwować Twój uśmiech. Możesz to dla mnie zrobić?
Wysłałem ku Tobie mojego młodszego brata – Byunghuna, bądź jak wolisz L.Joe. Mam nadzieję, że nie uprzykrza Ci życia, bo doskonale wiem, że czasem bywa irytujący. Jednak zawsze można na nim polegać. Poprosiłem go o to, aby się Tobą zaopiekował, jeśli mnie zabraknie. Zdawałem sobie sprawę, że zostaniesz sama, a potrzebowałaś wsparcia.
Myszko, na końcu mam do Ciebie pewną prośbę. Pragnąłbym, abyś o mnie zapomniała jako o swym narzeczonym. Proszę, ułóż sobie życie na nowo z jakimś mężczyzną godnym Ciebie, którego pokochasz. Chcę, abyś była szczęśliwa, więc nie patrz w przeszłość. Nie szukaj mnie, ponieważ ja zawsze będę z Tobą. Będę zajmował malutką część Twojego serca. Resztę pozostawiam przyszłemu szczęściarzowi, którego w pełni zaakceptuję.

Twój Kyunghyun.

P.S. Kocham Cię.


Kiedy przeczytałaś ostatnie słowa, wybuchłaś głośnym płaczem. Nie, to nie mogła być prawda. Wszystkie wspomnienia znów pojawiły się w Twojej głowie, które sprawiały ból. Pomimo tego, że były to szczęśliwe chwile, dla ciebie teraz były bolesne.
Po chwili poczułaś mocny uścisk. To L.Joe przytulił cię mocno do siebie.
   - Wypłacz się ten ostatni raz – wyszeptał.
Miał taki piękny, kojący głos.
            Nie miałaś pojęcia, czy minęło kilka minut, czy może więcej. Wiedziałaś jedynie to, że potrzebowałaś kogoś, kto był przy tobie. Kogoś, kto mógł cię przytulić. Wystarczyła sama obecność chłopaka, byś czuła się lepiej. Nie potrzebowałaś pocieszających i bezsensownych słówek.
            Oderwałaś się od niego, uśmiechając się blado w stronę Koreańczyka. On odwzajemnił twój uśmiech, po czym sięgnął do twojej twarzy i opuszkami palców otarł wyschnięte łzy. Trochę zaskoczył cię tym czułym gestem.
   - Lepiej? – spytał.
   - Dziękuję- wyszeptałaś, wpatrując się w jego ciemne oczy.
Oczy Kyunghyuna…
Po chwili L.Joe wstał i zaczął ponownie robić porządki. Spoglądałaś na jego wszystkie ruchy, na wszystkie ubrania, które lądowały na ziemi albo w pudle.
   - Chcesz coś zachować z jego osobistych rzeczy? – spytał.
Rozejrzałaś się po sypialni. Nadal były tutaj jego biżuteria, zegarek i różne inne rzeczy. Czy potrzebowałaś czegokolwiek?
   - Nie… Możesz wszystko zabrać – odparłaś cicho.
   - O, co za progres – zaśmiał się.
Również uśmiechnęłaś się na tę uwagę.
   - Nie potrzebuje rzeczy materialnych, on zawsze będzie w moim sercu – oznajmiłaś i jakby na potwierdzenie, chwyciłaś się za miejsce, gdzie było serce.
L.Joe tego nie skomentował w żaden sposób. W ciszy segregował rzeczy, a ty z lekkim trudem zaczęłaś mu pomagać.

~*~

Dla Love Lali :) 

Przepraszam. 
Nie lubię pisać o śmierci, ale tak pasowało mi do scenariusza. 

Jeśli wena dopisze, to część druga powinna pojawić się do tygodnia. :) 

7 komentarzy:

  1. O kurde...
    Jak mi powiedziałaś, że ktoś umrze to byłam przerażona, ale teraz to.... chyba się cieszę, że to nikt o kim myślałam :) Scenariusz cudowny!
    Życzę Ci duuuużo weny ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Omo ^.^ uwielbiam takie scenariusze

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak przeczytalam to o smierci to serce mi stanelo. Na szczescie to nie L.Joe umarl. Ulgaaa. Bardzo, ale to bardzo mi sie podoba ta czesc, niby nic takiego a jednak. Nic tylko czekac na nastepna czesc.

    Ps. Przepraszam za brak polskich znakow, ale mam hangul w tel

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaa i jeszcze jedno. Prawdziwe imie L.Joe to Lee ByungHUN bez tego "y" przed "u"

      Usuń
    2. Dziękuję za wychwycenie błędu, już poprawiam ;)
      I cieszę się, że się podobało. :)

      Usuń
  4. Na początku myślałam, że to L.Joe umarł, ale na szczęście nie.Ale i tak mi smutno T-T

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytam to kolejny raz i znowu przy fragmencie z listem poleciała mi łezka po policzku ;__; to takie smutne a zarazem piękne <3 czekam z niecierpliwością na kolejną część :P

    ~Alice

    OdpowiedzUsuń