27 czerwca 2015

Kris: "Rywal"


            Przymknęłaś na chwilę powieki, tym samym wyciszając się. Wzięłaś głęboki wdech, a następnie ponownie otworzyłaś oczy. Przed sobą zobaczyłaś kosz, a wokół wyczekujące zawodniczki. Na trybunach kibice obydwóch drużyn. To był decydujący moment, twój rzut miał zadecydować o wyniku końcowym. Byłaś pewna wygranej swojej drużyny, ponieważ ufałaś swoim umiejętnością. Byłaś najlepsza w rzutach wolnych.
            Dwa razy odbiłaś piłką o drewniany parkiet, a następnie ustawiłaś się do odpowiedniej pozycji by móc idealnie trafić piłką do kosza. Spojrzałaś kątem oka na swoją najlepszą przyjaciółkę, która stała obok. Kiwnęła ci twierdząco głową. Przymrużyłaś oczy, poczym podskoczyłaś lekko, rzucając piłkę o czerwoną tablicę. Pomarańczowa piłka odbiła się, a następnie z lekkością wsunęła się w kosz. Tym samym zdobyłaś dwa punkty.
            Sędzia zagwizdał przeciągle, tym samym kończąc całe spotkanie. Oczywiście, wygraną waszej drużyny. Twoje zawodniczki z radością rzuciły się na ciebie, przytulając cię mocno. Dzięki temu meczowi, zagwarantowaliście sobie wejście do półfinału turnieju krajowego.


   - Dobrze, dziewczynki! – powiedział trener, wchodząc do waszej szatni. – Zasłużyłyście sobie na odpoczynek, ale od przyszłego tygodnia będziemy dalej ciężko pracować! – oznajmił, a następnie podszedł na środek.
 Bardzo lubiłaś pana Kim. Był to mężczyzna po czterdziestce. Zapalony fan sportu wszelakiego rodzaju. Poza tym był nie tylko wspaniałym trenerem, ale również bardzo wyrozumiałym, lecz wymagającym człowiekiem. To właśnie jemu zawdzięczałaś swoje sportowe sukcesy.
   - Hyeon, świetna obrona. Jiseo, musisz popracować nad rzutami. Hana, więcej pewności siebie…
Już nie słuchałaś trenera, sprawdziłaś swój telefon, a następnie kontynuowałaś pakowanie swoich rzeczy. Przeczesałaś dłonią swoje włosy, by następnie spiąć je wysoko gumką.
   - I w końcu, nasza kochana pani kapitan! – powiedział z uśmiechem pan Kim, który ty odwzajemniłaś.
Mężczyzna podszedł do ciebie i delikatnie poklepał cię po plecach.
   - Kolejny świetny mecz, jednakże będziemy musieli popracować nad atakiem – oznajmił, a ty ze zrozumieniem kiwnęłaś głową.
Trener jeszcze coś mówił do całej drużyny, a ty wzięłaś telefon do dłoni, widząc że przyszedł ci sms. Widząc nadawcę skrzywiłaś się lekko, ale otworzyłaś wiadomość.


Od: Dupek
Jak tam, łamagi? Mecz zapewne przegrany.


Prychnęłaś cicho pod nosem. Nie chciałaś dać się prowokować, a przynajmniej nie przez takiego prymitywa, jakim był Wu Yifan. Wrzuciłaś telefon do torby, a następnie wyszłaś za dziewczynami i trenerem ze szkoły do autokaru. 


            Następnego dnia, od samego rana miałaś doskonały humor. Było to spowodowane waszym zwycięstwem, ale również mogłaś utrzeć nosa Yifanowi. Niemal już widziałaś oczami wyobraźni jego zszokowaną i złą minę. Po drodze do szkoły spotkałaś kilku znajomych, którzy pogratulowali ci wygranej. Wchodząc do szkoły, od razu co zrobiłaś to udałaś się – niby przypadkowo – w miejsce, gdzie najczęściej siedział Kris z kolegami z drużyny.
   - Och, łamaga!
Kris od razu cię zauważył. Uśmiechnęłaś się drwiąco pod nosem i przystanęłaś, zakładając rękę na swoim biodrze.
   - Nie powinieneś nazywać kogoś łamagą, jeśli wygrał, a sam ma przed sobą ważny mecz do wygrania – odparłaś.
Yifan przymrużył powieki, a następnie wstał. Skierował się w twoją stronę. Stanął przed tobą i spojrzał na ciebie z góry.
Hm… naprawdę był wysoki i mimo tego, że często tak robił, to nigdy jeszcze się do tego nie przyzwyczaiłaś, więc cofnęłaś się.
   - Ha, ja jestem pewny o swoją wygraną, w końcu jestem najlepszy – na jego ustach wystąpił ten pełen pewności uśmiech.
Prychnęłaś cicho pod nosem i odwróciłaś się do niego plecami, zarzucając swoje włosy za siebie.
   - Zobaczymy – powiedziałaś, odchodząc.
            Nie miałaś pojęcia, dlaczego rywalizowałaś z Krisem. Znaliście się długo, od podstawówki. Nigdy za sobą nie przepadaliście, a ciągła rywalizacja była na porządku dziennym. Zawsze się prześcigaliście i to zawsze chłopak był tym pierwszym. To on okazywał się lepszy, a ty byłaś tą drugą. Jednak nigdy się nie poddałaś. To dlatego wiążesz tak wielkie nadzieje z koszykówką. Mimo tego, że Yifan również kocha ten sport, to tutaj czujesz się na z nim na równi. Ciężko trenowałaś przez lata, by móc się z nim mierzyć. By móc być wreszcie liderem.
   - Nie przegram – wyszeptałaś cicho, zaciskając mocno pięści. 


            Dzisiaj odbywał się mecz męskiej ligi. Miałaś czas i z chęcią poszłaś go zobaczyć, szczególnie, że odbywał się w waszej szkole. Wraz z Jiseo oglądałyście wejście waszej szkolnej drużyny na czele z Krisem. Skrzywiłaś się, kiedy usłyszałaś pisk dziewczyn. Nic dziwnego, cała drużyna składała się z prawdziwych przystojniaków. A niestety, Yifan miał największą ilość fanek, które zrobiłby dla niego wszystko. Tym bardziej irytowało cię to, że chłopak to wykorzystywał!
            Patrząc tak na nich, dostrzegłaś, że Kris spojrzał w twoją stronę z tym swoim uśmieszkiem. Posłał ci oczko, czym jeszcze bardziej cię zdenerwował.
   - _____, nadal się dziwię, że tak go traktujesz.
   - Nawet mi nie mów, że ci się podoba – mruknęłaś.
   - Haha, chyba zapomniałaś, że mam chłopaka – odparła ze śmiechem.
   - Chłopak to żadna przeszkoda, aby mógł ci się podobać Wu Yifan.
   - Nie mój typ – odparła brunetka, spoglądając na rozgrywający się mecz.


            To było do przewidzenia, że wasza szkolna drużyna wygra, ale nigdy nie spodziewałaś się tego, że takim miażdżącym wynikiem.
34:73
I do tego, to Kris zdobył najwięcej punktów. Zacisnęłaś dłonie w pięści, wiedząc, że okazał się znów lepszy. Jak mogłaś go pokonać? To było niemożliwe… Zawsze był lepszy i chyba w końcu będziesz musiała się z tym pogodzić. Wstałaś z miejsca i szybkim krokiem wyszłaś z sali gimnastycznej. Nie chciałaś teraz spotkać Yifana.
   - Czemu tak szybko uciekasz? – usłyszałaś za sobą.
Skrzywiłaś się w myślach. Jiseo spojrzała na ciebie, a po chwili odwróciła się w stronę Krisa.
   - Gratuluję wygranej – oznajmiłaś, odwracając się również w stronę Yifana i siląc się na uśmiech.
Chłopak uśmiechnął się pod nosem, podchodząc bliżej was.
   - To było raczej wiadomo, że wygrają najlepsi.
Przewróciłaś oczami, słysząc tę wypowiedź.
   - Możesz iść teraz świętować, w końcu dostaliście się do krajowych.
   - Nie uważasz, że powinniśmy razem to uczcić? W końcu, obie nasze drużyny dostały się tak daleko – oznajmił.
Zaskoczył cię. Kris nigdy nie zapraszał cię na wspólne świętowanie, zawsze zapraszał tylko swoją drużynę i jego fanki. Ostatnio nawet odkryłaś, że chłopak ma swój klub adoratorów obydwóch płci.
   - Uderzyłeś się w głowę?
Yifan spojrzał na ciebie zaskoczony, a Jiseo lekko szturchnęła cię w ramię. Po chwili na ustach chłopaka pojawił się drwiący uśmieszek.
   - Ktoś chyba nadal nie może się pogodzić z porażką.
Przymrużyłaś oczy, spoglądając na chłopaka ze wściekłością.
   - Jeszcze nie przegrałam – warknęłaś zła.
   - Zobaczymy – odparł.
Po tych słowach odwrócił się i skierował się w stronę szatni.
   - Wiesz, że to była świetna okazja do porozumienia między wami? – westchnęła Jiseo.
   - Nigdy! – oparłaś i sama szybkim krokiem skierowałaś się do wyjścia ze szkoły. – Poza tym to Yifan, znając go, skompromitowałby mnie – dodałaś.


            Trenowanie do rejonowych było ciężkie, ale nie spodziewałaś się tego, że do krajowych będzie jeszcze większy wycisk. Całymi dniami prawie przesiadywałaś w szkole. Nauka, treningi, sprawdziany. I praktycznie brak czasu wolnego. Do tego wszystkiego dochodziły wspólne treningi z męską drużyną, a co za tym idzie – treningi z Yifanem. O dziwo, zachowywał się przyzwoicie. Nie powiedział ci jeszcze nic, co by miało cię zdenerwować.
            Mieliście chwilę przerwy, więc wykorzystałaś to, oglądając grę chłopaków. Szczególnie przyglądałaś się Yifanowi, który z pełnym skupieniem biegał po boisku i krzyczał do swoich kolegów. Poprawiał ich błędy, chwalił, pomagał. Mimo że dla ciebie miał okropny charakter, to jako zawodnik i kapitan był wspaniały. Jednak nigdy nie powiedziałabyś tego na głos!
   - Chwilę przerwy, chłopaki! – krzyknął trener i zawołał ich do siebie.
Męska drużyna zeszła na bok, ocierając pot swoimi koszulkami, bądź frotkami. Spoglądałaś ukradkiem na Krisa, który odkręca butelkę wody i popija ją, tym samym słuchając z uwagą trenera. Po chwili chłopak, jakby wyczuł twoje spojrzenie, bo skierował wzrok na twoją osobę. Złapana na gorącym uczynku, odwróciłaś zawstydzona głowę. I dobrze, że w porę to zrobiłaś, bo nie musiałaś widzieć jego uśmieszku pełnego satysfakcji.
   - Dobra dziewczynki, teraz wasza kolej – zawołał trener Kim.
Wszystkie z entuzjazmem wybiegły na boisko, biorąc do dłoni piłki. Sama wzięłaś jedną i wolnym krokiem podeszłaś pod kosz, gdzie stały już dwie nowe zawodniczki, które dołączyły do drużyny w tym roku.
   - Kapitanie, nauczysz nas celności? – spytała jedna z nich.
   - Pierw pokażcie, co potraficie – odparłaś.
Pierwsza z nich, wysoka Azjatka stanęła w wyznaczonym miejscu i rzuciła piłką, która jedynie dotknęła tablicy i poleciała w bok.
   - Zły rzut i ustawienie – oznajmiłaś.
Następnie była druga, która ustawiła się prawidło, jednak jej rzut miał zbyt mało mocy.
   - Więcej siły, nie bój się – odparłaś.
Po tym sama stanęłaś przed koszem i bez problemu z lekkim podskokiem rzuciłaś piłką w kosz. Ze swojej prawej strony usłyszałaś gromkie brawa i gwizdy.
   - Brawo!
   - Nasza pani kapitan rządzi!
Uśmiechnęłaś się z politowaniem, spoglądając na męską drużynę. Może za Yifanem nie przepadałaś, to reszta drużyny była całkiem znośna. I zabawna.


            Pierwszy mecz w turnieju odbywał się w waszym liceum. Mieliście w końcu największą salę w rejonie. Zajęłaś najlepsze miejsce, w pierwszym rzędzie zaraz za ławką drużynową. Dziewczęca drużyna rozgrywała swój mecz dopiero w przyszłym tygodniu.
            Siedziałaś w skupieniu, oglądając rozgrywkę. Uwielbiałaś analizować błędy zawodników, które później wykorzystywałaś do taktyki swojej drużyny. I nieważne czy mecz rozgrywany był przez męską drużynę, czy też przez damską. Błędy przeważnie powtarzały się w drużynach, szczególnie tych szkół, gdzie był tylko jeden trener dla obydwóch drużyn.
            Z tego, co wywnioskowałaś, drużyna przeciwna grała agresywnie. Do tego, obrali sobie za główny cel Krisa. Próbowali go blokować, nawet dwa razy faulowali go, lecz ten się nie ugiął, chociaż trener chciał go na chwilę zdjąć z boiska.

Nikt nie przypuszczał, że przez to stanie się taka tragedia.

            Yifan był właśnie przy piłce, szybkimi i płynnymi ruchami omijał przeciwników. Każdy już liczył, że drużyna zdobędzie punkty. Jednak stało się coś, co nikt nie przewidział. Kris miał już wyskoczyć i rzucić piłką, kiedy jeden z zawodników przeciwnej drużyny naskoczył na niego. Popchnął go, przez co Yifan wylądował z hukiem na parkiecie, a przeciwnik na nim. Wszyscy usłyszeli krzyk bólu, następnie gwizdek sędziego. Na sali nastąpiła cisza. Z przerażeniem spoglądałaś jak przeciwnik wstaje, a Kris tylko z bólem wymalowanym na twarzy łapie się za swoją kostkę.
   - Przerwa! – krzyknął sędzia.
Cała drużyna zerwała się z miejsca, biegnąc w stronę Krisa. Również to uczyniłaś, bo mimo tego, że chłopak był twoim rywalem, to był również ważnym członkiem w waszym społeczeństwie szkolnym.
   - Yifan, nie ruszaj nogą – polecił trener, chwytając chłopaka za kostkę.
To spowodowało, że chłopak skrzywił się z bólu. Diagnoza była jednoznaczna. Nawet nie musiał to być lekarzem, żeby ocenić to, że chłopak miał skręcona kostkę.
Zacisnęłaś dłonie w pięści i spojrzałaś ze wściekłością, na przeciwną drużynę, która stała nieopodal.
   - To wasza wina! – krzyknęłaś oskarżycielsko, podchodząc do chłopaka, który to uczynił.
   - Laska, to był wypadek – oznajmił kapitan, uśmiechając się pod nosem.
Przymrużyłaś niebezpiecznie oczy. Widać, że ich drużynie to odpowiadało.
   - _____, daj spokój – usłyszałaś głos Krisa.
Spojrzałaś zza siebie na chłopaka, który już stał z pomocą swoich kolegów z drużyny.
   - Ale…
   - Twój chłoptaś ma racje, lepiej daj spokój – wtrącił kapitan drużyny przeciwnej.
   - Wypadek czy nie, numer osiem dostaje czerwoną kartkę! – krzyknął sędzia.
Spojrzałaś z nienawiścią na tę drużynę, poczym szybko poszłaś za Yifanem. Usłyszałaś jedynie gwizdek, który kończył tę krótką przerwę.
            Yifana zabrali do pokoju higienistki, która już się nim odpowiednio zajęła. Był przy nim jeszcze trener. Nie weszłaś do środka, czekałaś na zewnątrz słysząc tylko strzępki rozmów, które nie wróżyły nic dobrego.
   - Niestety, możesz sobie odpuścić grę do końca sezonu – oznajmiła szkolna pielęgniarka.
   - Jak to możliwe?! Kris, jak mogłeś dać się tak podejść?! – krzyczał trener Park, który był bardzo ostrym i porywczym człowiekiem.
   - Do wesela się zagoi – usłyszałaś arogancką odpowiedź chłopaka.
   - Trenerze Park, proszę wyjść, Yifan potrzebuje odpoczynku – oznajmiła pielęgniarka.
   - Będzie miał teraz na to bardzo dużo czasu – warknął.
Odskoczyłaś szybko od drzwi, kiedy usłyszałaś kroki mężczyzny. Drzwi z rozmachem otworzyły się, a trener Park wyszedł niczym huragan, trzaskając ze wściekłości drzwiami. Nawet nie zauważył twojej obecności, tylko ruszył w stronę sali gimnastycznej. Zaraz po nim wyszła pielęgniarka, kierując się w tą samą stronę, co trener.

Co ja tu robię?

Nadal zastanawiałaś się, dlaczego tutaj przyszłaś. Powinnaś dalej oglądać mecz.
   - Wejdź tam w końcu – usłyszałaś.
Spojrzałaś w kierunku swojej przyjaciółki, która stała kilka kroków od ciebie.
   - Po co? – mruknęłaś, odwracając wzrok.
   - Przestań w końcu go traktować jak swojego największego wroga.
   - Jest moim rywalem – oznajmiłaś.
   - Rywalizacja powinna być oparta na przyjaznych stosunkach, ty tak tego nie traktujesz w przeciwieństwie do Yifana.
   - Co masz na myśli? – spytałaś zaskoczona.
   - To, że Yifan cię lubi. Dogryza ci specjalnie, stara się być lepszy, abyś mogła go dostrzec – wyjaśniła.
   - Ż-żartujesz sobie – mruknęłaś zarumieniona.
Yifan by cię lubił? To niemożliwe.
   - Jesteś naprawdę ślepa czy głupia? – spojrzałaś ostrzegawczo na Jiseo, która jednak nic sobie z tego nie zrobiła. – Obserwuję was od podstawówki, każdy głupi by się zorientował, że Yifan cie lubi. Myślisz, dlaczego zaraz za tobą zapisał się do klubu koszykówki albo kółka artystycznego?
   - Przestań! – warknęłaś.
Nie dopuszczałaś do siebie jej słów. Nie chcąc słuchać jej dalej, weszłaś do pokoju, gdzie leżał chłopak.
            Yifan był zaskoczony twoja obecnością. Nigdy by się nie domyślił, że go odwiedzisz.
   - Jak się czujesz? – spytałaś, niepewnie do niego podchodząc.
W głowie miałaś nadal słowa Jiseo.
   - A jak mam się czuć? – zadrwił z gorzkim uśmiechem na twarzy.
   - Okropnie – odparłaś cicho.
   - Właśnie – mruknął, spoglądając w stronę okna.
   - Wiesz, może w przyszłym roku się uda?
   - Nie uda – odparł, spoglądając w twoją stronę.
   - Niby dlaczego? – spytałaś zaskoczona.
   - Bo wyjeżdżam.
Te słowa sprawiły, że ugięły się pod tobą kolana i z wrażenia usiadłaś na klozetce.
   - O czym ty mówisz?
   - W wakacje mam zamiar wyjechać – odparł.
Ta wiadomość sprawiła lekki ból w okolicach serca. Z niewiadomych przyczyn posmutniałaś.
   - Czy ty właśnie załamałaś się tą wiadomością? – spytał z uśmieszkiem.
   - Nie! – krzyknęłaś zawstydzona, odwracając wzrok w drugą stronę.
   - Oo, jak słodko, _____ będzie za mną tęskniła –  chłopak zaśmiał się, podnosząc się na łokciach.
   - Za tobą nigdy – odparłaś szybko, a widząc roześmianą minę chłopaka, naburmuszyłaś policzki. – No dobra, może tak trochę – przyznałaś w końcu, pokazując umownie palcami wielkość.
   - Czyli jednak mnie lubisz – oznajmił, uśmiechając się tym razem trochę inaczej niż zazwyczaj.
Jego uśmiech był szczery.
   - Nikt nic takiego nie powiedział, a będę tęsknić tylko za twoją głupotą – powiedziałaś szybko na swoją obronę.
   - Wiem, co innego – odparł. – Nie martw się, żartowałem tylko – oznajmił z ogromnym uśmiechem.
   - Że jak?! – krzyknęłaś zła, wstając.
   - No co? – spytał z niewinną minką.
   - Idiota! – warknęłaś zarumieniona. – Ja się tutaj o ciebie martwię, a ty sobie robisz ze mnie żarty!
Naprawdę się martwiłaś o niego, o jego psychikę, a on beztrosko się zabawiał twoim kosztem. Po chwili Yifan złapał cię za nadgarstek i pociągnął w swoją stronę. Zdezorientowana wylądowałaś nad nim. Dobrze, że w czasie oparłaś się dłonią o klozetkę, bo inaczej wylądowałabyś całym ciałem na chłopaku.
   - C-co ty robisz? – wyjęknęłaś zarumieniona.
   - Chyba będę musiał podziękować za tę skręconą kostkę – mruknął, spoglądając w twoje pełne zdezorientowania oczy.
Uśmiechnął się w ten swój specyficzny sposób i zaraz potem delikatnie musnął twoje usta swoimi. Szybko wyrwałaś się z uścisku chłopaka, siadając obok. Może to było zwykłe muśnięcie, ale można to uznać za pocałunek. Twój pierwszy pocałunek.
   - Wu Yifan, zabiję cię kiedyś! – warknęłaś wściekła, będąc nadal czerwona na twarzy.
   - Też cię kocham, myszko – mruknął posyłając ci całusa.

~*~

Dla Pandy :)  

Trudno mi teraz sklasyfikować, gdzie mam go dać, ale zamówienie było złożone, kiedy jeszcze Kris był w Exo, więc tam też wyląduje.

Dwie sprawy: 

Pierwsza to, że 12 czerwca blog przeżył swoje drugie urodziny. Naprawdę zapomniałam o tym, zła ja. Więc mam nadzieję, kochani, że przeżyjemy jeszcze razem kolejną rocznicę! :) 

Druga, to założyłam nowego bloga. Tym razem z opowiadaniem, nie wiem nadal co z tego wyjdzie, ale chętnych zapraszam:
>>Take control<<

5 komentarzy:

  1. " - Wu Yifan, zabiję cię kiedyś! – warknęłaś wściekła, będąc nadal czerwona na twarzy.
    - Też cię kocham, myszko – mruknął posyłając ci całusa."
    Padłam. Nadal nie mogę wstać z podłogi i śmieję się na cały głos <333

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie skasowało mi super długi komentarz... nigdy się nie nauczę.
    To powiem w skrócie.
    Błędów jest multum. Powtórzenia, składnia, odmiana, szyk. Szczególnie na początku. Podejrzewam, że przez założenie drugiego bloga po prostu nie miałaś czasu przeczytać drugi raz i poprawić, zdarza się najlepszym.
    Tematyka w porównaniu do poprzednich lajtowa. Ogólnie całość jak wyjęta z mang shoujo - relacje głównych bohaterów, cała drużyna przystojniaków, karykaturalnie źli przeciwnicy. Ale to nie jest opowiadanie, tylko scenariusz na zamówienie i jestem pewna, że osobie, która go zamawiała się spodoba, więc nie mam z tym problemu.
    Za to bardzo podoba mi się główna bohaterka. Ciężko pracuje, ma pasje i ambicje - nigdy za dużo takich w romansach! Nie ma nic gorszego, niż kobieta bluszcz, której całe życie kręci się wokół faceta.
    A teraz lecę do take control...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznaję, że błędów może być dużo. Początek został napisany jakiś rok temu, dopiero niedawno naszła mnie ochota do kontynuacji tego. Niestety, wena przyszła w okresie sesji (teraz na złość, po ostatnim egzaminie zniknęła).
      Na czymś trzeba się opierać, a mangi shoujo są najlepszym dawcą pomysłów i najlepiej pasują do tego typu jednorazowych opowiastek. :)
      Chyba każdy nienawidzi takich właśnie dziewczyn, które niestety przeważają w mangach. ^^

      Usuń
  3. Jeju, to jest po prostu genialne!~W dodatku mój UB taki kochany. <3
    Mam nadzieję, że niedługo znowu coś dodasz, bo naprawdę jesteś świetną pisarką. Życzę jak najwięcej weny. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Przepraszam, ale ten sms mnie rozwalił. Podpisać Krisusa jako Dupek... dobre XD
    No ale w sumie trochę aroganckie zachowanie momentami miewa, chociaż prywatnie to bardzo pozytywny człowiek i dość otwarty! Ach ten image, zawsze coś poknoci XD Ale pomysł tu z koszykówką fajnie wykorzystany. Chociaż nienawidzę jej z całego serca. :D Ale do scenariuszy fajnie pasuje, zwłaszcza, jak dany idol ma na przykład takie hobby.
    Dupek. Nie zapomnę tego. Po prostu nie zapomnę. xD

    OdpowiedzUsuń