Minął
dokładnie rok od śmierci Kyunghyuna. W twoim życiu wiele się zmieniło przez ten
czas. Nadal tęskniłaś, nadal bolały cię wspomnienia o zmarłym ukochanym,
jednakże musiałaś być silna. Silna dla niego i dla samej siebie również.
Przez ten
rok, zaraz po uporządkowaniu rzeczy Kyunghyuna, od razu udałaś się w samotną
podróż, na którą namówił cię L.Joe. Bardzo wiele mu zawdzięczałaś. Dzięki
niemu, potrafiłaś funkcjonować po śmierci ukochanego. Dzięki niemu pozbyłaś się
wszystkich rzeczy, która cię wiązały z nim. Ta podróż pozwoliła ci uporządkować
wszystkie myśli, które tobą targały od momentu jego śmierci.
- Wiedziałem, że
cię tu znajdę – usłyszałaś znajomy głos.
Spojrzałaś w stronę chłopaka, który stanął obok ciebie i
odwrócił się w stronę nagrobka.
- Cieszę się, że
wróciłaś.
- Nie miałam innego
wyjścia, musiałam – odparłaś.
- Przecież nic cię
tu nie trzyma – powiedział zaskoczony, spoglądając na ciebie.
- Nawet nie masz
pojęcia, ile tutaj rzeczy pozostawiłam.
- Co masz na myśli?
Odwróciłaś się w jego stronę i uśmiechnęłaś się do niego.
- O, urosły ci
włosy – zauważył.
Uśmiechnęłaś pod nosem, dotykając jeden z kosmyków swoich
włosów.
- Pasuje ci – oznajmił, uśmiechając się.
- Dziękuję –
odparłaś cicho, uśmiechając się nieśmiało. – Jednakże to dobrze, że się tutaj
spotkaliśmy.
- Nie spodziewałem
się tego.
- Jak mogłabym się
nie spotkać z osobą, której tak wiele zawdzięczam.
- Myślałem, że
chciałaś zapomnieć o wszystkim, co było związane z moim bratem.
- Taki miałam
początkowy plan, jednak… może napijemy się kawy? – zaproponowałaś nagle.
L.Joe wydawał się naprawdę zaskoczony twoją propozycją, ale
zgodził się bez wahania.
Zaprosiłaś
chłopaka do kawiarni, która była ulubionym miejsce twoim i Kyunghyuna.
Specjalnie go tutaj zabrałaś. Nie odczuwałaś już takiej tęsknoty za ukochanym,
by unikać wszystkie miejsca z nim związane. Musiałaś przecież normalnie
funkcjonować.
Dyskretnie
rozejrzałaś się po ciepłych ścianach, obrazach martwej natury i zdjęcia, które
robiły kelnerki. Zapewne na jednym z nich jesteś tam wraz z Kyunghyunem.
- Wszystko w
porządku? – usłyszałaś.
Spojrzałaś z delikatnym uśmiechem na chłopaka.
- Wiesz, to była
nasza ulubiona kawiarenka – oznajmiłaś.
- Możemy iść w inne
miejsce – zaproponował szybko L.Joe.
- Nie trzeba –
pokiwałaś przecząco głową. – Specjalnie cię tutaj zabrałam.
- Dlaczego?
- Ta podróż
pozwoliła mi pogodzić się w pełni ze śmiercią Kyunghyuna.
L.Joe nic nie odpowiedział. Domyślił się, że to jeszcze nie
koniec twojej wypowiedzi. Dlatego też, wpatrywał się w ciebie w oczekiwaniu na
dalsze słowa.
- Jednak to tobie
jestem najbardziej wdzięczna. Dzięki tobie mogłam to zrobić, mogę przebywać w
miejscach w których przebywałam z twoim bratem. Dlatego… chciałabym ci
podziękować.
- Nie musisz,
robiłem to wszystko bezinteresownie.
Spojrzałaś prosto w ciemne oczy L.Joe.
- Może i tak, ale
mam u ciebie dług.
- Nie żartuj sobie.
- Proszę, pozwól mi
być blisko siebie – oznajmiłaś nagle.
Byunghun spoglądał na ciebie w szoku. Zapewne nie spodziewał
się takich słów.
- C-co masz na
myśli? – spytał niepewnie.
Przygryzłaś nerwowo wargi, przyglądając się chłopakowi.
- Przy tobie czuję
się bezpiecznie…
L.Joe wpatrywał się w ciebie, będąc nadal w ogromnym szoku.
Widząc jego reakcję, zmartwiłaś się.
- Przepraszam, że
nagle z czymś takim wyskoczyłam. Zapomnij o tym – oznajmiłaś zawstydzona.
- Nie – usłyszałaś
szybką odpowiedź.
Spojrzałaś zaskoczona na Byunghyuna, który speszony odwrócił
wzrok. Odchrząknął cicho i ponownie spojrzał w twoim kierunku.
- To nie tak, tylko
naprawdę mnie tym zaskoczyłaś. Myślałem, że chcesz się ze mną pożegnać na
zawsze, bo nie chcesz mieć nic wspólnego z osobami powiązanymi z Kyunghyunem.
Jednakże… - tutaj uśmiechnął się pod nosem – zaskoczyłaś mnie tym, bardzo się
cieszę, że nadal chcesz utrzymywać ze mną kontakt.
Po tych
słowach, zmieniliście od razu temat. Opowiedziałaś chłopakowi o swoich
przygodach, pokazałaś zdjęcia. L.Joe natomiast opowiedział ci, co robił przez
ten czas i co zmieniło się w jego życiu.
Nawet nie
wiedzieliście, że pół dnia spędziliście w kawiarence. Dopiero jedna z kelnerek
oznajmiła wam, że zamykają już lokal i proszą o wyjście.
- No nieźle –
zaśmiałaś się, wychodząc z kawiarni.
L.Joe zamknął za sobą drzwi, również się śmiejąc.
- Już trochę późno,
może cię odprowadzę? – zaproponował.
- Jak chcesz,
mieszkam niedaleko – odparłaś.
W ciszy podążyliście w stronę twojego nowego mieszkania.
Wasze wspólne, które zakupiłaś z Kyunghyunem sprzedałaś, a za resztę pieniędzy
podążyłaś właśnie w tę podróż.
- O, już jesteśmy –
oznajmiłaś po dziesięciu minutach drogi.
L.Joe rozejrzał się po okolicy, poczym uśmiechnął się.
- Pięknie, mieszkam
dwie ulice dalej – odparł.
- Naprawdę dziękuję
za dzisiaj – oznajmiłaś.
- Cała przyjemność
po mojej stronie.
Po tych słowach przytulił cię na pożegnanie. Odwzajemniłaś
jego uścisk. Nieświadomie potrzebowałaś takiej bliskości, potrzebowałaś tego
ciepła i ramion, które się otoczyły. Przymknęłaś powieki, wtulając się w jego
ramię.
- Dziękuję –
wyszeptałaś cicho, prawie niesłyszalnie.
Z L.Joe
spotykałaś się regularnie. Nawet nie masz pojęcia, kiedy stał ci się tak
bliski. Od samego początku, jak go poznałaś, czułaś z nim specjalną więź. Może
to była zasługa Kyunghyuna?
- Co masz dzisiaj w
planach? – spytał chłopak, który jak co tydzień, odwiedził cię w twoim
mieszkaniu.
- Chyba pójdę na
miasto – odparłaś. – Umówiłam się z koleżankami z pracy.
- Wooooow.
Spojrzałaś na chłopaka, który zrobił naprawdę zaskoczoną
minę.
- A co to za
reakcja? – żachnęłaś się.
- Naprawdę się
zmieniłaś – oznajmił.
Uśmiechnęłaś się pod nosem na jego wypowiedź.
- Raczej się nie
zmieniłam, tylko powróciłam do normalności – powiedziałaś. – Poznałeś mnie w
okolicznościach, że byłam w totalnej rozsypce, ale…
- Rozumiem.
Spojrzałam na niego z delikatnym uśmiechem. I pierwsze, co
zbiło cię z pantałyku było spojrzenie chłopaka. Przyglądał ci się w jakby
dziwnym transie.
- L.Joe?
Chłopak nadal ci się przyglądał, tak więc przybliżyłaś się
do niego i pomachałaś mu przed nosem dłonią. Koreańczyk zamrugał parokrotnie i
potrząsnął głową.
- Dostałeś dziwnego
zawiasu – zaśmiałaś się, zasłaniając usta dłonią.
- Emm… przepraszam
– mruknął lekko zawstydzony, opuszczając głowę.
Jednak zaraz potem podniósł ją i znów na ciebie spojrzał.
- Gdzie dokładnie
idziecie? – spytał.
- Nie wiem –
odparłaś, wzruszając ramionami. – Miasto to miasto, jest wiele możliwości.
- A powiadomisz
mnie?
Spojrzałaś na niego, uśmiechając się figlarnie pod nosem.
- A cóż to, masz
zamiar mnie pilnować? – zażartowałaś.
- Właśnie tak –
odparł.
L.Joe był bardzo blisko ciebie, wasze twarze dzieliło tylko
kilka centymetrów. Spoglądałaś w ciemne oczy chłopaka, które nadal – chociaż
już z mniejszą boleścią – przypominały ci oczy Kyunghyuna.
- Przecież jestem
twoim opiekunem, nie mogę cię tak zostawić bez opieki – mruknął.
Nie odpowiedziałaś. Przełknęłaś głośno ślinę, a serce nagle
zaczęło bić mocniej. Miałaś nieodparte chęci pocałować go… Pocałować te piękne
usta, które były tak blisko twoich. Które być może smakowałyby jak usta
Kyunghyuna.
I stało
się. Wasze usta złączyły się. Pierw nieśmiało, niepewnie. Następnie Koreańczyk
przejął inicjatywę. To było naprawdę niesamowite uczucie. Jednak nie trwało to
długo. Kiedy poczułaś jego dłonie na swoich plecach, szybko ocknęłaś się i
odepchnęłaś od siebie Byunghuna. Spoglądałaś na niego przerażona, dotykając
swoich ust.
Jak to mogło się
stać?!
Uciekłaś
jak zwykły tchórz do łazienki. Zamknęłaś drzwi na klucz i podeszłaś do
umywalki. Oparłaś dłonie na umywalce, poczym niepewnie spojrzałaś w swoje
odbicie. Zobaczyłaś przerażone, ale i świecące z podniecenia oczy. Policzki
były zarumienione. Przymknęłaś powieki, biorąc do płuc kilka głębokich
oddechów. Odkręciłaś kurek, włożyłaś pod zimny strumień swoje dłonie, a
następnie opłukałaś twarz. Ponownie spojrzałaś w swoje odbicie. Dotknęłaś
swoich ust.
Czy naprawdę ci się to podobało?
Nie. Szybko
potrząsnęłaś głową. Przecież to był L.Joe. To był tylko brat Kyunghyuna. Nie
mogłaś nic do niego czuć… Prawda? Przygryzłaś wargi. Byłaś w totalnej rozsypce.
Nie wiedziałaś, co o tym wszystkim sądzić.
Podeszłaś
do drzwi, dotykając klamki. Bałaś się wyjścia, bałaś się teraz zobaczyć
chłopaka, który wywołał u Ciebie te dziwne uczucia. Zacisnęłaś dłoń na klamce,
drugą dłonią przekręciłaś kluczyk. Pociągnęłaś drzwi ku sobie i niepewnie
wychyliłaś głowę, rozglądając się. W mieszkaniu panowała cisza, spojrzałaś w
stronę korytarza. Buty i kurtka L.Joe zniknęły. Odetchnęłaś z ulgą.
- ____, co się
stało? – spytała jedna z twoich koleżanek.
Spojrzałaś na nią pytająco, bawiąc się czarną słomką od
kolorowego drinka.
- Nic – odparłaś.
- Właśnie widać, od
początku jesteś jakaś nieobecna – dopowiedziała druga z dziewczyn.
Westchnęłaś cicho, spoglądając na swoje koleżanki.
- Nic mi nie jest,
naprawdę – odparłaś. – Jestem po prostu zmęczona.
Azjatki jakoś nie chciały w to uwierzyć, ale jeżeli nie
chciałaś się wygadać, to postanowiły dać ci spokój.
Myślami
byłaś daleko. W głowie były tylko obrazy pocałunku. Nadal nie mogłaś dojść do
tego, jak to się stało. Jak mogłaś pozwolić na taką słabość? Do tego, dobijał
cie fakt, że był to brat Kyunghyuna. Z drugiej strony, sama myśl o Byunghunie
powodowała dziwne uczucie w podbrzuszu. Doskonale wiesz, czym było to uczucie… A
to chyba było najgorsze.
- Ten chłopak się tutaj ciągle gapi – usłyszałaś.
Nie zareagowałaś na to. Nawet nie interesowało cię to za
specjalnie. Ciągle bawiłaś się słomką, rozmyślając o pocałunku.
- Jest słodki –
skomentowała Jiyoung.
- I patrzy ciągle na _____ - dodała z westchnieniem. – Ty to masz szczęście!
Poczułaś lekki kuksaniec w bok. Spojrzałaś z oburzeniem na
koleżankę, ale ona głową pokazała w bok, gdzie miał siedzieć komentowany
obserwator. Z niechęcią spojrzałaś w tamtą stronę. I jakie było twoje ogromne
zdziwienie, kiedy zobaczyłaś L.Joe. Nawet nie krył się z tym, że odwzajemniłaś
jego spojrzenie. Spoglądał na ciebie, świdrował wzrokiem, a to tylko potęgowało
uczucie ciepła w podbrzuszu. Zarumieniona odwróciłaś wzrok.
- _____?
- Od kiedy tak
bardzo zawstydzasz się płcią przeciwną?
- Uh, nieważne –
mruknęłaś.
Miałaś tylko nadzieję, że chłopak szybko sobie pójdzie. Trochę
zawstydzała cię jego obecność. I
dlaczego musiał tak na ciebie się gapić? To było stresujące.
- Omo, on tutaj idzie!
Kiedy to usłyszałaś, szybko podniosłaś wzrok i to chyba był
błąd. Byunghun przystanął przy waszym stoliku. Spoglądał wprost w twoją stronę,
mając poważną minę.
- _____, możemy
porozmawiać?
- Znasz go? –
usłyszałaś zdziwienie w głosie swojej koleżanki.
Jednak zignorowałaś ją. Jedynie co, to kiwnęłaś na
potwierdzenie głową i wstałaś, wychodząc z loży. Stanęłaś obok Koreańczyka,
który pokazał ci gestem dłoni na drzwi wejściowe. Skierowałaś się w tamtą
stronę, a chłopak za tobą. Wyszliście na zewnątrz, od razu skrzyżowałaś ręce na
wysokości piersi. Denerwowałaś się tą sytuacją.
- Może się
przejdziemy? – zaproponował.
- Dobrze.
Przeszliście kilka kroków, kiedy to chłopak odezwał się
pierwszy.
- Przepraszam.
Przystanęłaś i spojrzałaś na Koreańczyka, który również to
zrobił.
- Wiem, że nie
powinienem tego robić, ale nie potrafiłem inaczej.
- Nic się takiego
nie stało – odparłaś cicho.
- Nie mów tak.
Podniosłaś zaskoczona głowę. L.Joe zrobił krok w twoją
stronę i pochylił się. Mimo że był niski, to byłaś jeszcze niższa od niego.
Jego smutne, pełne pasji oczy mówiły wszystko.
- Jesteś dla mnie
ważna. Nie chcę abyś potraktowała to, jako jednorazowej przygody, bo tego nie
chcę. Lubię cię, _____ – wyznał w końcu.
Nie. Dlaczego musiał ci to powiedzieć?! To jeszcze pogorszy
sytuację.
- Ja…
Sama nie wiedziałaś, co czułaś do chłopaka. Nie byłaś tego
pewna, a może bałaś się tego uczucia? Może bałaś się tego, że znów stracisz
kogoś bliskiego? Czy to cię właśnie blokowało? A może to był fakt, że L.Joe był
bratem Kyunghyuna? Naprawdę byłaś w tym wszystkim pogubiona.
- Wiem, że to
głupia sytuacja. Wiem, że nadal w twoim sercu jest Kyunghyun, a ja jestem jego
bratem, ale… on sam chciał, abyś była szczęśliwa.
Nie wiedziałaś, co odpowiedzieć. Spoglądałaś na chłopaka,
nie będąc pewna swoich uczuć.
- Daj mi czas –
poprosiłaś.
- Dam ci go, tylko
proszę, przemyśl to dobrze – złapał cię za dłoń i ścisnął ją, spoglądając nadal
w twoje oczy.
Minęło kilka
dni. Intensywnie myślałaś o ostatnich zdarzeniach w twoim życiu. Twoja głowa
była pełna myśli o L.Joe. Po kolei przypominałaś sobie całą znajomość z
chłopakiem, jak ci pomógł i był przy tobie w najgorszych chwilach. Widział cię
niewyspaną, bez makijażu, z podpuchniętymi oczami, w starym dresie. Nadal
myślał o tobie dobrze.
Po chwili
przypomniałaś sobie całą rozmowę z chłopakiem, kiedy spotkaliście się
przypadkowo na cmentarzu, w rocznicę śmierci Kyunghyuna.
„Proszę, pozwól mi być
blisko siebie”.
To były twoje słowa. Naprawdę pragnęłaś, aby chłopak był
blisko ciebie, bo czułaś się przy nim dobrze. Bezpiecznie.
Wstałaś od
stolika kuchennego i podeszłaś do okna, trzymając w dłoni telefon. Doskonale
wiedziałaś co zrobić i jaka była twoja decyzja. Odblokowałaś telefon i weszłaś
w kontakty. Odnalazłaś numer L.Joe z jego zdjęciem. Wzięłaś głęboki oddech i
nacisnęłaś zieloną słuchawkę.
Po trzech sygnałach usłyszałaś
głos Koreańczyka.
- Możemy się
spotkać?
Umówiliście się w parku. To tam miała zapaść twoja
ostateczna decyzja. Jaka ona będzie? To już będzie Twoja osobista decyzja, Czytelniku.
~*~
Dla Love Lali :)
Mam nadzieję, że zakończenie Wam odpowiada. Nie miałam zbytnio pomysłu jak zakończyć, to postanowiłam dać Wam wolną wolę. ^^
Jest postęp! Drugi scenariusz w ciągu miesiąca, a trzeci w połowie napisany. Jestem z siebie dumna, chociaż powinnam się uczyć... No nic, nie można marnować weny.
Omo... Jakie słodkie... Super scenariusz, strasznie mi się podoba ;p <3
OdpowiedzUsuńJa chyba nie muszę mówić jaka by była moja decyzja, bo L.Joe to mój UB.
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba i dziękuję ♥
Cieszę się, że do nas wróciłaś :D
Proszę bardzo~ jest mi niezmiernie miło, że scenariusz przypadł do gustu. :)
UsuńO ile rozumiem trudną sytuację bohaterki i wiem, że miłość nie wybiera, nie odczuwam jakiegokolwiek problemu z tym, że zakochała się w bracie swojej zmarłej miłości, to nie rozumiem L.Joe. Taki trochę creep z niego wyszedł. Gdyby facet, który nie jest moim mężczyzną pytał mnie, gdzie idę i powiedział, że będzie mnie pilnował, a potem wpadł tam nieproszony, to bym załatwiła zakaz zbliżania. Ba, gdyby mój chłopak tak zrobił, to by dostał straszną burę, a gdyby sytuacja się powtórzyła zmieniłabym adres i nr telefonu. Nawet, jeśli nie chodziło o to, że chciał ją kontrolować (co jest niezdrowe i wcale nie romantyczne, wbrew temu co sądzą fanki Zmierzchu), tylko, że chciał z nią porozmawiać, to powinien się z nią umówić jak normalny człowiek. Tekst o tym, że ,,chciałby, żeby ona była szczęśliwa'' brzmi paskudnie w ustach brata w żałobie.
OdpowiedzUsuńOgólnie problematyka jest ciekawa i wątpliwości i wahania, a uczucia do kogoś, kto był podporą w najgorszych chwilach, a jednocześnie wydają się być nie na miejscu, to bardzo dobry temat. Można by z niego wiele wyciągnąć. Myślę, że ze strony L.Joe wyszło tak ze względu na ograniczenia narracji. Nie mamy do czynienia z narratorem wszechwiedzącym, nie możemy więc wiedzieć, co myśli sobie L.Joe. Nie widzimy, że zamartwia się i w końcu decyduje się wybrać na poszukiwania, bo czuje, że musi z nią porozmawiać, a boi się, że odrzuci propozycje spotkania. Nie widzimy też, czy pojawiają się jakieś wątpliwości związane z bratem i to czyni z niego lekkiego ***syna. Domyślam się, że nie o to chodziło, ale tak jak mówię - narracja w drugiej osobie nie jest prosta. Narzuca bardzo dużo ograniczeń i daje wąskie pole, w którym można się poruszać. Poza tym Twoje scenariusze to krótka forma, nie widzimy, jak powoli rodzi się uczucie, ciężko jest przedstawić coś stopniowego w tak krótkim tekście. Może czasem wyłam się trochę z własnego szablonu, napisz coś z punktu widzenia drugiej osoby. Ten konkretny tekst bardzo dużo by na tym zyskał. Wystarczyłoby kilka zdań o tym, jak czuje się L.Joe i byłoby super, teraz domyślam się po prostu, że nie jest takim creepem, na jakiego kreują go jego słowa i zachowanie.
Językowo wszystko gra idealnie.
Ojej, nawet nie pomyślałam, że zachowane L.Joe wskazuje go na jakiegoś creepa. Nie chciałam go takiego uczynić, ale chyba każdy interpretuje zachowanie bohaterów na swój sposób. A dzięki Twojemu komentarzowi, pomyślę o jakimś dodatku aby opisać wszystko od strony chłopaka, jego uczucia i zachowanie. To mógłby być dobry pomysł, jednak zobaczymy jak wyjdzie z czasem i weną.
UsuńDziękuję za tak rozległą opinię i naprawdę jestem z siebie dumna, że nie wyłapałaś żadnych błędów. ^^
Możliwe też, że jestem po prostu przewrażliwiona po tym, jak założyłam się, że przebrnę przez wszystkie części Zmierzchu. Teraz wzdrygam się na samą myśl o control-freakach ;)
UsuńSzczerze mówiąc, ja nie miałam takiego odczucia, by L.Joe zachowywał się jak ktoś nachalny, czy tak zwany creep. Może też dlatego, że po pierwsze, nie zrobił jeszcze tak naprawdę nic nachalnego, a po drugie, wiemy wszyscy jaki jest z natury L.Joe i nie bez powodu nazywamy go aniołkiem, bo to stworzenie, które by muchy nie skrzywdziło. Delikatny, z ciepłym i ślicznym uśmiechem, a przynajmniej taki się prezentuje na scenie i poza nią w programach. :D
OdpowiedzUsuńCieszę się bardzo, że znów coś dodałaś, jestem mile zaskoczona, nie mówiąc o tym, że już pracujesz nad trzecim scenariuszem! Skąd ten zastrzyk weny? Zdradź ten sekret. XD
Podoba mi się zakończenie, zwrócenie się do czytelnika. Dobry pomysł, bo możliwe, że ktoś kto czyta (chociaż zdziwiłabym się bardzo), zdecydowałby się jednak odmówić i odrzucić uczucia L.Joe (jest to naprawdę możliwe? XD).
No, to czekamy na Galaxy! :D <3