- Nie!
- Ale ta…
- Powiedziałem:
NIE.
Ta rozmowa została zakończona mocnym trzaśnięciem drzwiami
przez twojego ojca. Z rozpaczą opadłaś na swoje łóżko, kuląc się na nim i
chowając twarz między nogami.
Miałaś dość
swojego życia, które od samego początku było podyktowane przez rodziców, a
raczej tylko apodyktycznego ojca. Kierował twoim życiem „dla twojego dobra”,
jak to lubił powtarzać. Był perfekcjonistą, jednym z najlepszych lekarzy w
kraju, który pokładał w tobie nadzieję, że pójdziesz w jego ślady.
Nienawidziłaś
tego.
Najchętniej
rzuciłabyś to wszystko i wyjechała, jak najdalej od tego miejsca. Pragnęłaś chociaż
na chwilę poczuć się wolna. Wolna, co do swoich decyzji i wyborów. Nie byłaś
już dzieckiem. W tym roku zdałaś egzaminy i dostałaś się na wymarzone studia
twojego ojca. Byłaś pełnoletnia, a czułaś się jakbyś była nadal dzieckiem.
Po chwili usłyszałaś,
jak ktoś rzuca drobnymi kamykami w twoje okno. Podniosłaś zaskoczona głowę i
szybko zerwałaś się z łóżka, podążając do okna. Doskonale wiedziałaś, kto mógł
takie coś zrobić. Otworzyłaś na oścież, wychylając się. Pod twoim oknem stał
przystojny chłopak, ubrany w obdarte dżinsy i czerwoną koszulę w kratę. Na twój
widok rozpromienił się i pokiwał ci energicznie ręką.
- Co ci strzeliło do głowy?!
Pisnęłaś spanikowana, aby nie wywołać tutaj swojego ojca,
który nienawidził twojego chłopaka. Zabronił ci się z nim spotykać ze względu
na status społeczny, jak to określał. Twój ojciec był przykładem jednego z tych
nowobogackich snobów… a że Hongki mu nie pasował w każdym calu: za roztrzepane
włosy, za kolczyki, za styl ubierania, za jego zainteresowania. Nawet go dobrze
nie poznał, wyrobił sobie o nim zdanie tylko po jego wyglądzie buntownika.
- Rzucanie kamykami
wydaje się romantyczne – odparł, szczerząc się od ucha do ucha.
I jak tutaj go nie kochać? Nawet nie potrafiłaś być na niego
zła, bo swoim beztroskim uśmiechem potrafił rozmiękczyć twoje serce.
- Możesz wyjść?
Spojrzałaś na drzwi i ze smutkiem zaprzeczyłaś głową.
- Właśnie
pokłóciłam się z tatą – odparłaś. – Nie mogę teraz wyjść, bo będzie się
czepiał.
- A tak bardzo
chciałbym cię przytulić – westchnął smutno, ale po chwili ożywił się. – Czyli
jednak nie poszła rozmowa…
Na samo wspomnienie zrobiło ci się przykro. Twój ojciec
nawet nie wysłuchał cię do końca. Wystarczyło, że wspomniałaś tylko o
wyjeździe. Już nawet nie wspominałaś o Hongkim, bo wtedy rozpętałoby się
piekło. Twój ojciec nie dopuszcza myśli, że z nim jesteś. Kazał ci zerwać tę
znajomość, ale w tej kwestii go nie posłuchałaś. Jedynie matka wiedziała, że
się z nim nadal spotykasz, ponieważ polubiła tego chłopaka z przedmieścia.
- Przepraszam,
zawaliłam – powiedziałaś smutno.
- Nie, to nie twoja
wina – na jego ustach ciągle był ten uśmiech, który tak bardzo dodawał ci
otuchy. – To ja wyskoczyłem z tym tak nagle.
- Ale ja naprawdę
chciałabym jechać.
- Nie martw się, wymyślimy jakąś alternatywę –
odparł. – Spotkamy się jutro? – Szybko zmienił temat.
- Pewnie! –
powiedziałaś entuzjastycznie.
Już nie mogłaś doczekać się spotkania z Hongkim, kiedy go
przytulisz i pocałujesz te pełne usta.
- Gdzie to się
wybierasz, młoda damo?
Twój ojciec stał w wejściu do salonu ze skrzyżowanymi rękoma
na jego szerokiej klatce piersiowej.
- Przejść się na
spacer – odparłaś zgodnie z prawdą.
Mężczyzna zmarszczył surowo brwi, a następnie kiwnął
przecząco głową.
- Dzisiaj będziemy
mieli gościa, nigdzie nie wyjdziesz – oznajmił, a tobie opadła szczęka.
- Dlaczego? –
jęknęłaś.
Nie podobało ci się to. Jak byłaś młodsza, rozumiałaś to,
ale teraz? Po co miałabyś zostawać i słuchać znajomych twoich rodziców, którzy
próbowali zawsze zeswatać cię z ich synami.
- Bo musisz kogoś
poznać.
- Kogo? – spytałaś
niepewnie.
- Sama się
przekonasz wieczorem – oznajmił i odwrócił się do ciebie plecami. – Mam
nadzieję, że posłuchasz swojego starego ojca i nigdzie nie wyjdziesz.
- Tylko na chwilę,
chcę się przewietrzyć – powiedziałaś błagalnie, ale twój ojciec odwrócił głowę,
spoglądając na ciebie ostrzegawczo.
Cofnęłaś się o krok. Zawsze przerażał cię jego wzrok. Ojciec
nigdy nie podniósł na ciebie ręki, ale jego chłodna postawa budziła w tobie
ogromny respekt.
- Masz do tego
ogród – odparł.
Opuściłaś głowę, zaciskając dłonie w pięści tak mocno aż pobielały
ci knykcie.
- Przecież dopiero
jest południe, do wieczora jest daleko – próbowałaś jakoś jeszcze zawalczyć o
swoje wyjście.
- Możesz iść jutro.
To były ostatnie słowa.
Odpuściłaś.
Wbiegłaś po schodach, do swojego pokoju, trzaskając mocno
drzwiami. Sięgnęłaś po swój telefon i zatelefonowałaś do swojego chłopaka,
który odebrał po dwóch sygnałach.
- Już jesteś na miejscu? – zdziwił się.
- Nie – odparłaś.
- Nie mów, że ojciec dał ci szlaban –
próbował zażartować, ale nie wyszło mu to.
Tobie nigdy nie było do śmiechu w tych sprawach.
- Mamy dzisiaj
ważnego gościa, nie mogę wyjść – odparłaś.
- Kogo?
- Nie wiem, nie
chciał mi powiedzieć. Ale znając jego, to zapewne jakiś ważny kolega po fachu
albo studiach – odparłaś zła.
- Może uda ci się wyrwać w nocy?
- Spróbuję –
odparłaś z delikatnym uśmiechem.
Twoje nocne wyjścia zawsze sprawiały niemały problem, lecz
przez to wasze spotkania były bardziej ekscytujące. Na początku nie chciałaś
tego robić, bałaś się, ale teraz… teraz było całkiem inaczej. Nadal odczuwałaś
strach, a towarzysząca temu adrenalina była niedopisania.
Wieczorem
ubrałaś jedną ze swoich prostych sukienek. Nawet się nie malowałaś, a włosy
zostawiłaś rozpuszczone. Z tego, co zdołałaś usłyszeć, to gość już przybył.
Spojrzałaś na swoje odbicie. Tak bardzo nie chciałaś tam pójść i słuchać tych
wszystkich nudów. Wolałaś teraz być ze swoim Hongkim. Na samo wspomnienie o
chłopaku, na twoich ustach wystąpił uśmiech.
Z myślą o
ekscytującej nocce, zeszłaś na dół do salonu. Jednak zatrzymałaś się w połowie,
kiedy zobaczyłaś stojącego, obok twojego ojca, wysokiego chłopaka. Był ubrany w
elegancki garnitur, a ciemne włosy były ułożone w najmodniejszym stylu. Nosił
okulary w ciemnej oprawce, które dodawały mu uroku. Był przystojny. Najbardziej
dobił cię fakt, że był czystym przeciwieństwem Hongkiego.
- O, w końcu
przyszłaś – odezwał się twój ojciec. – Chciałbym ci przedstawić naszego
rezydenta, który jest na moim oddziale w szpitalu – przedstawił go.
Chłopak uśmiechnął się miło i podszedł do ciebie. Ujął twoją
dłoń, markując na niej pocałunek, patrząc ci prosto w oczy.
- Oh Taehoon, miło
mi.
- _____.
Nie podobał ci się. I nie podobała ci się ta sytuacja. Chłopak
wydawał się sztuczny, jego oczy były takie same jak u twojego ojca;
przepełnione władzą i pewnością siebie. Jak tacy ludzie mogą zostać lekarzami?
Czy naprawdę dbali o swoich pacjentów, czy liczyła się tylko kasa i prestiż?
Nie. Nie mogłaś tak myśleć o swoim ojcu. W końcu uratował
wiele ludzkich żyć.
- Kolacja już
podana – oznajmiła twoja matka, wchodząc do salonu.
Ta kolacja
była porażką. Czułaś się okropnie. Taehoon podrywał cię na oczach twoich
rodziców, a ojciec nic na to nie mówił. Teraz już wiedziałaś, do czego to
służyło. Twój ojciec chciał cię po prostu zeswatać z idealnym – dla niego –
kandydatem na męża. Twoja matka posyłała ci krótkie spojrzenia. W końcu
wiedziała, że nadal jesteś z Hongkim i rozumiała twój wyraz twarzy. Jej chyba
również nie odpowiadało, że jej mąż próbuje przekonać cię do Taehoona.
Odliczałaś
minuty do końca. Chociaż nie wiedziałaś, ile czasu jeszcze będziesz tu musiała
siedzieć. Miałaś nadzieję, że Taehoon szybko opuści to mieszkanie. Miałaś dość
słuchania przechwałek chłopaka. To było żenujące i płytkie. Naprawdę, on był
czystym przeciwieństwem twojego ukochanego.
Po chwili
odezwał się pager twojego ojca. Mężczyzna szybko wyjął urządzenie, które zawsze
miał przy sobie.
- To ze szpitala –
oznajmił i szybko zerwał się z miejsca. – Przepraszam, ale muszę pilnie wyjść.
Zapewne jakaś ważna operacja.
- Pojadę z panem –
oznajmił szybko Taehoon.
Wyglądał, jakby chciał mu się przypodobać.
Lizus.
Jednak
ucieszyłaś się z tego. Nie dość, że ta żenująca kolacja się skończyło, to do
tego ojca nie będzie w domu. Mogłaś bez problemu wymknąć się do Hongkiego.
Stanęłaś
przed drzwiami domu swojego chłopaka. Wyjęłaś telefon i zadzwoniłaś do niego,
dając mu tym samym znać, że już jesteś. Po kilku minutach, drzwi uchyliły się,
a za nimi ukazała ci się znajoma sylwetka.
- Hongki! –
krzyknęłaś szczęśliwa, rzucając się w jego otwarte ramiona.
Chłopak objął cię mocno i podniósł do góry, całując twoje
usta. Po tym, postawił cię na ziemi, ale nie puścił cię.
- Tęskniłem –
powiedział i wtulił się w twoją twarz.
- Ja również –
wyszeptałaś.
Na ustach Koreańczyka wystąpił łobuziarski uśmieszek, a w
oczach tajemniczy błysk. Po chwili chłopak podniósł cię jak pannę młodą.
Pisnęłaś cicho, zaskoczona jego zachowaniem.
- C-co ty robisz?
- Muszę się tobą
odpowiednio nacieszyć – odparł i poruszył sugestywnie brwiami.
- Głupek! –
zaśmiałaś się, obejmując go za szyję i całując w policzek.
Tylko przy nim mogłaś czuć się swobodnie.
- Co z wyjazdem? –
spytałaś, jeżdżąc palcem po nagiej klatce piersiowej chłopaka.
- A co ma być? –
spytał, spoglądając na ciebie.
Leżeliście razem pod ciepłą kołdrą, przytuleni do siebie.
- Mój ojciec nigdy
się na to nie zgodzi – odparłaś smutno.
Hongki westchnął cicho i nagle podniósł się. Oparł się o
ścianę, a ty położyłaś się na brzuchu, aby mieć na chłopaka lepszy widok.
- Nic, nie ma
żadnego wyjazdu.
- Dlaczego?
- Bo ty nie
pojedziesz, to ja również – odparł, biorąc do ręki papierosa ze szafki nocnej.
- To moja wina,
przepraszam.
Czułaś się okropnie, że niweczysz wszystkie plany swojego
chłopaka, który chciał zrobić sobie wycieczkę ze swoimi znajomymi po całej
Korei Południowej.
- Hej, mała, nie
obwiniaj się – powiedział, czochrając ci włosy.
Podniosłaś się do siadu i sięgnęłaś dłonią po koszulkę
chłopaka i ubrałaś ją.
- Wiesz, że w końcu
będziesz musiała zdecydować – oznajmił, biorąc pierwszego bucha.
Wypuścił do góry śmierdzący dym, przez który krótko
zakaszlałaś. Pomachałaś dłonią, aby dym nie szedł w twoją stronę.
- Jak możesz palić
w domu? – burknęłaś zła, zmieniając tym samym temat, który był dla ciebie
drażliwy.
- _____.
Spojrzałaś w ciemne oczy Koreańczyka, który sięgnął dłonią
do twojego policzka i pogłaskał go delikatnie.
- Wiesz, że to
nieuniknione – wyszeptał cicho, a następnie podał ci papierosa.
Wzięłaś go do dłoni i szybko zaciągnęłaś się. Nie był to
twój pierwszy raz, lubiłaś sobie raz na jakiś czas zapalić. Szczególnie po tak
ekscytującej nocy. Poczułaś charakterystyczne drapanie w gardle. Wypuściłaś
dym, który wyszedł z ust i nosa. Przełknęłaś ślinę i oddałaś papierosa
chłopakowi.
W końcu,
kiedy we dwoje wypaliliście go, Hongki kontynuował temat.
- Nie chcę cię do
niczego zmuszać, ale jeśli tak ma to wyglądać…
- Chyba nie chcesz
ze mną zerwać?! – pisnęłaś przerażona.
- Nie, głuptasie –
zaśmiał się i pocałował cię czule w czoło. – Tylko, obawiam się, że tak
uzależnisz się od ojca, że to ty pierwsza zerwiesz ze mną.
Spojrzał na ciebie, a w jego oczach tlił się smutek. On
naprawdę myślał, że z nim zerwiesz? Nie mogłabyś tego zrobić. Nie chłopakowi,
któremu oddałaś po raz pierwszy serce.
- Nigdy tego nie
zrobię! – Zadeklarowałaś odważnie.
- Co powiedziałaś?!
Twój ojciec chodził nerwowo po salonie, prawie wyrywając
sobie siwiejące włosy. Właśnie przed chwilą oznajmiłaś mu, że wyprowadzasz się do
Hongkiego. Mogłaś domyślić się, że tak zareaguje.
- Po moim trupie! –
zawołał wściekły. – I dlaczego jeszcze z nim utrzymujesz kontakt?! Kazałem ci
zerwać z nim!
Twoja matka siedziała spokojnie na fotelu, analizując
wszystko. Twoja nagła decyzja również bardzo ją zaskoczyła.
- Ojcze, ja go
naprawdę kocham – oznajmiłaś.
- Kochasz? –
zadrwił. – A co on ci może dać?! Tylko się szlaja z tymi swoimi kolegami! A do
tego to jakiś uliczny grajek, który nawet nie potrafi zarobić na siebie!
Zacisnęłaś pięści ze zdenerwowania. Jak on mógł mówić takie
rzeczy?
- Nie jest ulicznym
grajkiem – odpowiedziałaś przez zaciśnięte zęby. – Ma swój zespół i razem grają
koncerty, do tego prowadzą sklep muzyczny.
Z ust mężczyzny usłyszałaś tylko głośne parsknięcie.
- Dlaczego nie
potrafisz nas zaakceptować? – spytałaś.
- Bo nie będziesz z
nim szczęśliwa.
- Skąd możesz to
wiedzieć?! – wybuchłaś zła.
- To, że two… -
nagle zamilkł.
Wziął głęboki wdech jakby na uspokojenie i wyprostował się.
- Bo wiem – odparł
szybko i wymijająco.
Zmarszczyłaś brwi. Coś ci się tutaj nie podobało. Ojciec zachował
się naprawdę dziwnie.
- Kochanie – nagle
odezwała się matka, która wstała i podeszła do swojego męża, kładąc mu dłoń na
ramieniu. – Wiem, że próbujesz uchronić nasze dziecko, ale _____ nie jest
Sylwią.
Sylwia? Zamrugałaś kilkakrotnie. Tak nazywała się zmarła
siostra twojego ojca. Mężczyzna zacisnął pięści i bez słowa wyszedł z salonu.
- O co chodzi? –
spytałaś niepewnie.
- Twoja ciotka w
młodości chodziła z kimś podobnym do Hongkiego. Buntownik żyjący z dnia na
dzień, do tego diler i narkoman – zaczęła.
- Hongki nie
bierze! – wykrzyczałaś.
- Wierze ci,
kochanie – odparła z uśmiechem. – Ale twój ojciec jest przeczulony na takich
ludzi, dlatego nie lubi Hongkiego, boi się że historia zatoczy koło.
- Co się z nią
stało? – spytałaś.
Zawsze zastanawiało cię, dlaczego ten temat był tak bardzo
omijany szerokim łukiem. W końcu mogłaś dowiedzieć się prawdy.
- Znaleźli ją
zaćpaną na ulicy – odparła smutno. – Wyglądała okropnie…
- Ale Hongki… on o
mnie dba, on… to, że tak wygląda i tak się zachowuje nie znaczy wcale, że…
- Spokojnie –
oznajmiła twoja matka, delikatnie głaszcząc cię po policzku. – Porozmawiam z
nim.
Twoja matka
z trudem przekonała ojca, co do Hongkiego. A raczej, do spotkania się z nim
przy wspólnej kolacji. Chodziłaś nerwowo przed drzwiami wejściowymi, czekając
na chłopaka. Opowiedziałaś mu o całej sytuacji, a on ze spokojem ją przyjął,
zapewniając cię, że wszystko będzie dobrze.
Kiedy
usłyszałaś upragniony dzwonek, szybko doskoczyłaś do drzwi, otwierając je na
oścież. Zastygłaś w miejscu, kiedy zobaczyłaś swojego chłopaka, który wcale nie
wyglądał jak on.
- H-Hongki? –
spytałaś z niedowierzeniem.
Chłopak był ubrany w ciemne dżinsy oraz białą koszulę z
czarnymi elementami. Grzywkę, którą tak lubiłaś, ściął. Całe włosy były ułożone
i przefarbowane na czarno, a kolczyki z uszu zdjęte. Zamrugałaś parokrotnie,
nie mogąc uwierzyć, że to właśnie twój Hongki.
- Chyba nie jest aż
tak źle? – zaśmiał się, a to zbudziło cię z tego dziwnego transu.
- To naprawdę ty? –
spytałaś.
- A spodziewałaś
się kogoś innego?
Jego uśmiech był jedynym potwierdzeniem, że to był on.
Powoli wpuściłaś go do środka. W jego dłoniach były kwiaty oraz jakiś pakunek.
- To dla twoich
rodziców – wyjaśnił, kiedy zobaczył twój wzrok.
- Dlaczego? –
spytałaś cicho.
Trochę byłaś zaskoczona i zawiedziona, bo to nie był Hongki,
którego pokochałaś. To był całkiem inny człowiek.
- To tylko
chwilowe, chciałem aby twój ojciec mnie zaakceptował i dostrzegł, że potrafię
być porządnym człowiekiem. Robię to dla nas, _____, więc nie rób takiej miny –
oznajmił i podszedł do ciebie bliżej, dając ci czułego całusa w czoło.
Kolacja
przebiegła w dziwnej atmosferze. Twój ojciec, chociaż tego zbytnio nie okazał,
również zdziwił się wyglądem Hongkiego. Nikt nie spodziewał się tego, że to
właśnie ten sam chłopak, który jeszcze niedawno pojawił się w tym domu w
obdartych dżinsach, zwykłej koszulce z logo jakiegoś zespołu oraz kolczykami w
uszach. Jak się okazało, Hongki potrafił być elegancki, kulturalny i poważny.
Bez zająknięcia odpowiadał na dziwne pytania ojca.
Nadal nie
potrafiłaś uwierzyć, że to twój chłopak. Nie znałaś go od tej strony, która była
również czarująca. Miałaś tylko nadzieję, że ojciec go zaakceptuje. Za te
poświęcenie, bo dobrze wiedziałaś, że Hongki źle czuję się w takim wydaniu.
Jednakże naprawdę byłaś szczęśliwa, posiadając chłopaka, który tak bardzo się
dla ciebie stara.
~*~
Dla Mafuyu :)
Po pierwsze: scenariusz zainspirowany tym. Nie wyszło tak do końca, jakbym chciała, bo zakończenie też miało być inne (czyli norma). Ale z całości jestem zadowolona. Liczę na to, że Wy również. :)
Po drugie: To ostatni scenariusz na te wakacje. Jutro sama co dopiero wyjeżdżam na odpoczynek do Bułgarii. Pierwszy raz lecę samolotem i mam takiego stracha i najdziwniejsze myśli. ;-; Z tego też, życzę Wam wszystkim, aby jak najlepiej wykorzystać te ostatnie dni, a następnie powodzenia w szkole/ na studiach / w pracy! ;)
Po trzecie: Dziękuję wszystkim, którzy wypowiedzieli się na temat poprzedniego posta. Ankieta już jest, głosowanie odbędzie się do 30 września. Mam tylko nadzieję, że wyrobię się ze scenariuszem, aby na początek października go opublikować.
Po czwarte: jestem człowiek-przypał. Dosłownie. Gdzie nie pójdę, muszę coś odwalić. </3
Nominowałam Twojego bloga do Liebster Award! :3
OdpowiedzUsuńPo szczegóły zapraszam na mojego bloga: http://winner-opowiadanie.blogspot.com/2015/08/liebster-award.html
Fighting!
Fajny ten scenariusz, zresztą jak wszystkie twoje ;p Życzę weny i czekam z niecierpliwością na następne cudeńko ;*
OdpowiedzUsuńFajny scenariusz ^^ I przyznam - dla mnie to zakończenie było, prosto mówiąc, dziwne xD Ogółem, opisałaś to wszystko w ciekawy sposób ^^
OdpowiedzUsuńŻyczę ci miłego wypoczynku w Bułgarii ^^
Weny!
Jeju Kyane, naprawdę wspaniały scenariusz! Odkąd trafiłam na Twojego bloga, doglądam go regularnie, wyczekując nowości. Chociaż lubię wracać po raz setny do starszych (ale jarych!) scenariuszy Twojego autorstwa.
OdpowiedzUsuńMiłych wakacji! Lepiej późno niż wcale, bo w końcu każdemu się należy! C:
O rany, ten scenariusz był naprawdę... chyba uroczy. To serio miłe, że chłopak potrafił się tak zmienić, tylko po to, żeby ojciec był w miarę zadowolony XD a co do ojca... zrobiłabym mu z życia takie piekło, że miałby po kokardę swatania z rezydentami XD
OdpowiedzUsuńWeny :)
Cudowny scenariusz ♥♥♥
OdpowiedzUsuńHongki! Nigdy nie potrafiłam zrozumieć, czemu ludzie tak ciągle zamawiają scenariusze z jego osobą. Miliony opowiadań jest z jego udziałem, a najwięcej +18. Nawet ja mam takie zamówienie. xD No ale nie o to tu chodzi!
OdpowiedzUsuńOn się kojarzy z takim łobuzem i najwyraźniej w tym tkwi sęk. Swoje za uszami ma, ale ma pozytywną osobowość i poczucie humoru. Scenariusz fajnie przedstawił problemy rodzinne, które się jeszcze w dzisiejszych czasach zdarzają, rzadko, ale wciąż jeszcze przetrwały. :D Nastoletnie problemy!
Dobra, tyle w temacie. Muszę jeszcze skomentować pozostałe prace, które wczoraj czytałam. Weny! :)